Obudził mnie czyjś głos.
-Wstawaj!- krzyknął Nathan nad moim uchem.
Zerwałam się jak poparzona.
-Za 15 minut w przedpokoju- warknął.
Szybko się wyszykowałam i zeszłam na dół. Brunet spojrzał na swój czarny zegarek na ręce, pewnie drogi.
-Dwie minuty spóźnienia- burknął.
-Jezu, tylko dwie minuty- powiedziałam wzdychając.
-Nie Jezu, tylko Nathan- zaśmiał się.
-Czepiasz się- odparłam z uśmiechem.
-Co nie zmienia faktu że się spóźniłaś- podniósł ton.
-No i co?- wyrzuciłam z siebie.
-Coś się mówi- odparł.
-Sorry!- wybąkałam na siłę.
-Grzeczniej- powiedział poirytowany i nastawił policzek.
Bez zastanowienia uniosłam dłoń i chciałam nią uderzyć Nathana, ale chłopak nieoczekiwanie chwycił mój nadgarstek.
-Chciałaś mnie uderzyć?- podniósł ton.
-Tak- odparłam bez wahania.
-Oj, grabisz sobie- powiedział chwytając mnie w talii i przyciągając do siebie.
Wzdrygnęłam się.
-Denerwuje cię to, tak?- spytał ze sztucznym zdziwieniem.
-Tak- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Mogę tak dużej, więc lepiej mnie nie denerwuj- syknął i mnie puścił- Teraz przeproś jak należy- znów nastawił policzek.
-Przepraszam- powiedziałam cicho i niechętnie, delikatnie cmoknęłam go.
-Teraz do auta- warknął.
-A gdzie Sam i Kris?- spytałam, bo nie widziałam ich rano.
-Byli coś załatwić, już powinni być w aucie przed domem- powiedział sucho.
Wyszliśmy przed dom, gdzie stało grafitowe BMW. Skierowaliśmy się z Nathanem do garażu. Wsiedliśmy do czarnego Mercedesa i pojechaliśmy, a za nami Sam i Kris. Gdy wyjechaliśmy z lasu na drogę, skręciliśmy w prawo, a kumple Nath'a w lewo.
-Czemu się rozdzielamy? Gdzie jedziemy?- spytałam lekko zdziwiona.
-Dowiesz się w swoim czasie- powiedział wpatrzony przed siebie w drogę- Masz paszport?- spytał ni stąd ni z owąt.
-Mam. A po co ci to wiedzieć?- spytałam.
-Musisz go zniszczyć. Będziesz miała nowy- odparł beznamiętnie.
-O co kurwa chodzi!?- wrzasnęłam.
Nathan skręcił na stację benzynową, stanął na wolnym miejscu, zgasił silnik i powiedział.
-Serio chcesz wiedzieć?- spytał, spoglądając na mnie ze smutną miną.
-Tak- powiedziałam stanowczo.
-Ehh...okay- westchnął- Jak zapewne wiesz, jestem dealerem narkotyków, ale kończę z tym już, więc chcę wyrównać wszystkie długi. Jako jedyny ma u mnie jeszcze dług Tom, i raczej nie garnie się do zbierania kasy. Wcześniej byłem dealerem razem z kumplem, ale pokłóciliśmy się i zacząłem działać sam. Cały czas próbuje się na mnie zemścić bo to ja miałem cały czas więcej klientów i towaru a co za tym idzie-kasy. Nie wiem jak, ale namierzył naszą bazę, tą w lesie, więc musieliśmy ją opuścić- powiedział i przetarł zmęczone oczy.
-Czemu pojechaliśmy w inne strony, innymi autami?- dociekałam.
-Ten mój były wspólnik nie wie, że zmieniłem auto i nadal myśli że jeżdżę BMW, więc pojedzie gonić Sam'a i Kris'a a w tym czasie my będziemy już za granicą- wyjaśnił.
-To po co ciagniesz mnie ze sobą!?- krzyknęłam oburzona.
-Zabił tą twoją przyjaciółkę, bo widział mnie z nią w klubie i myślał że coś między nami jest, ale ja po prostu jestem świetnym aktorem. Zabił ją żeby mnie zastraszyć. Ty jesteś następna na jego liście- powiedział zciszonym głosem.
-Jak to!?- wystraszyłam się nie na żarty.
-Jeden z jego ludzi zobaczył nas razem w sklepie. Myślą, że jesteśmy razem i chcą zabić ciebie- odpowiedział.
Patrzyłam przed siebie w jakiś niewidoczny punkt.
-Wszystko w porządku?- spytał troskliwie Nathan.
-Czy jak wyjedziemy z kraju, wszystko się ułoży i będę mogła żyć bez strachu, że ktoś mnie zabije?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Tak- rzekł i otarł łzę z mojego policzka.
-Jedźmy- rzuciłam krótko.
-Okay- potwierdził, odpalając auto- Na razie będziemy w tymczasowej bazie, dopóki nie załatwię paszportów.
-One będą fałszywe, prawda?- zapytałam niepewnie.
Chłopak przytaknął kiwając głową.
-Mogę chociaż wiedzieć jaką tożsamość dostanę? Kim będę?- próbowałam wycisnąć z niego jak najwięcej.
-Będziesz Lucilla Brown, 20 lat- powiedział spokojnie.
-A ty?- dalej pytałam.
-Nathan Sykes, 22 lata- oznajmił- Będziemy udawać że jesteśmy parą.
-Ale nie małżeństwem!?- krzyknęłam przerażona.
-Hehe, nie. Chłopak, dziewczyna- zaśmiał się pod nosem.
Nie dość, że go nienawidziłam, to jeszcze musiałam udawać jego dziewczynę! To było straszne.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na parkingu przy galerii handlowej.
-Chodź, kupimy coś do ubrania- zaproponował Nath.
Wysiedliśmy z auta.
-Eee... Nathan, mam pytanie...- zaczęłam nieśmiało.
-Pytaj- rzucił krótko.
-Od kiedy muszę udawać twoją...dziewczynę?- spytałam niechętnie.
-Od teraz- uśmiechnął się i wziął mnie za rękę.
Skrzywiłam się na to. Trochę poprawił mi się humor, gdy weszliśmy do sklepu. Wybrałam kilka bluzek, spodni, bluz i trampek oraz, za nakazem mojego "chłopaka", kilka sukienek i spodniczek. Natomiast Nathan kupił sobie kilka koszulek, koszul, bluz, rurek w różnych kolorach i trampek, a po długich namowach kupił kilka marynarek.
Z galerii wyszliśmy obładowani torbami. Wszystko daliśmy do bagażnika i pojechaliśmy dalej. Po godzinie dojechaliśmy do jakiegoś średniej wielkości domu. Chłopak wjechał do garażu, wziął nasze zakupy i weszliśmy do domu.
-Jak się ściemni to pojedziemy załatwić paszporty- oznajmił, zdejmując swoje Adidasy.
Zabrał torby z zakupami i poszedł do jednego z pokoi na parterze. Poszłam za nim, stanęłam w progu i spytałam:
-Rozumiem, że to twój pokój, więc gdzie jest mój?
-Jest tylko jeden pokój- odpowiedział, spoglądając na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Co!?- wrzasnęłam gdy to uslyszałam- Nie będę z tobą spała!
-Nie masz innego wyjścia- rozłożył bezradnie ręce, w dalszym ciągu uśmiechając się.
-No to śpię na sofie w salonie- oznajmiłam.
-Proszę bardzo- rzekł krótko- Zrób coś do jedzenia- powiedział.
-Jeszcze coś się mówi- pouczyłam go, opierając się o futrynę.
-Proszę- odparł przez zęby.
Poszłam do kuchni, znalazłam wszystkie potrzebne składniki i zrobiłam pizzę. Wyjęłam talerze, postawiłam danie na stole i zawołałam Nathana.
-Mmm ale ładnie pachnie- powiedział uśmiechając się do mnie.
Zjedliśmy w milczeniu, po czym pozbierałam talerze i odniosłam je do kuchni. Wycierałam blat, gdy nagle poczułam ciepło na biodrach oraz czyjś oddech na szyi. To był Nathan.
-Pyszna była ta pizza- wyszeptał mi na ucho cały czas trzymając dłonie na moich biodrach- Jak ci mogę podziękować?- spytał szeptem.
-Posprzataj kuchnię a ja sobie pójdę spać- zwinnie wywinęłam się z jego uścisku i poszłam do pokoju, gdzie szybko zasnęłam.
--------------------------
No hej! :)
To chyba ostatni rozdział, który dodaję przed wyjazdem na wymianę do Francji. Straaaaaaasznie się boję! Będę mieszkać u jakiegoś chłopaka, który ma 13 lat i dwóch starszych braci xD (wyjeżdżam 9 maja i wracam 17 maja)
Uważam, że rozdział spieprzony na maxa :(
Dedykacja rozdziału dla Oli Nek <3
Proszę o komentarze, bo chcę wiedzieć, czy komuś się podoba (o ile ktoś czyta) xD
Do next'a,
Ola :)
Omg ale switny <3 tylko szkoda ze taki krotki ;( ale trudno, trzeba ba czakac do nastepnego :) wenyyy
OdpowiedzUsuńRozdzial jest zajebisty! Dziewczyno masz talent! Kocham! Jesli w siebie nie wierzysz i twierdzisz tak jak twierdzisz to wbijaj do mnie. Tutaj dopiero sa pojebane rozdzialy :) ================> http://annalyne-i-nathan.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzialik <3 Czekam na nn i miłej wymiany ! :*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny , żeby były najlepsze takie jak są teraz
OdpowiedzUsuń