środa, 28 maja 2014

Rozdział 10

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9.13. Spałam z Nathanem w jednym łóżku, z głową na jego klacie. Kompletnie nic nie pamiętałam. Wstałam z łóżka i przetarłam oczy, rozmazując przy tym makijaż. W tym momencie obudził się Sykes.
-Hej kotku- przywitał sie ze mną.
-Co!? Co ty do mnie powiedziałeś!?- podniosłam ton.
-O co ci chodzi? Czyżbyś zapomniała dzisiejszą noc?- spytał z niegrzecznym uśmieszkiem.
-To może mi powiedz co się stało! Nic nie pamiętam!- krzyknęłam.
-Wróciliśmy do domu z restauracji, chciałaś napić się whisky, więc nalałem nam do kieliszków, ty się lekko upiłaś i zaciągnęłaś mnie do sypialni, na co ja nie protestowałem- wyjaśnił, spoglądając na rozrzucone po ziemi ubrania.
O cholera! Byłam pijana i poszłam do łóżka z tym idiotą! To mi się aż w głowie nie mieści! Spojrzałam na Nathana z nadzieją, że teraz powie że to nie prawda.
-Żartujesz sobie, tak?- spytałam niepewna.
-Nie- odpowiedział i przejechał palcem po szeregu kilku malinek na jego szyi- Ty też masz- uśmiechnął się.
Szybko wzięłam lusterko do ręki. Faktycznie. Były. Jak byk, pięć malinek na mojej szyi. W dodatku zdobionych przez Nathana. Totalna katastrofa!
-Jesteś skończonym idiotą!- zaczęłam krzyczeć- To ty mnie upiłeś!
-Nie prawda!- bronił się- Sama mówiłaś, że mam ci nalać jeszcze, no to nalałem kolejny kieliszek!
-Przecież widziałeś, że jestem pijana, to zamiast dać mi spokój, jeszcze mi dawałeś alkohol!- krzyczałam- Nienawidzę cię!
Chłopak wstał, podszedł do mnie, poczochrał moje włosy i powiedział:
-Zmyj ten makijaż, bo wyglądasz strasznie- wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni.
Teraz to mnie już na prawdę wkurzył. Ja mu mówię jak bardzo go nienawidzę a on sobie tak po prostu wychodzi z pokoju. Wzięłam do ręki dresy, koszulkę bokserkę i bluzę z kapturem, po czym poszłam do łazienki. Przekręciłam kluczyk w zamku, zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Po kąpieli zmyłam makijaż i ubrałam przyniesione ze sobą rzeczy a włosy spięłam w luźnego koczka.
-Chcesz kanapki?- usłyszałam głos chłopaka z kuchni.
Trochę zdziwiła mnie jego propozycja, ale powiedziałam, że tak. Nigdy nie był dla mnie miły, a tym bardziej nie robił mi kanapek.
Weszłam do przestronnej kuchni i usiadłam do stołu. Sykes postawił przede mną talerz kanapek i herbatę. Podziękowałam, uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Gdy talerz był pusty, Nathan odniósł go do zmywarki i wyszedł z kuchni, a ja powoli piłam herbatę siedząc przy stole. Po chwili usłyszałam za sobą głos chłopaka.
-Lucy...- powiedział nieśmiało.
Odwróciłam się i ujrzałam bruneta stojącego za mną z bukietem kwiatów. Wstałam.
-Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet- rzekł wręczając mi kwiaty.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, dałam mu buziaka w policzek i mocno go przytuliłam.
Nie wiem czemu tak zrobiłam. Przecież chwilę temu byłam na niego wściekła. Ale przynajmniej pamiętał.
-Może byśmy gdzieś poszli?- zaproponował- Wesołe miasteczko, aqua park, kino?
-Kino- zdecydowałam.
-To przebieraj się i jedziemy. Przecież chyba w dresach nie pójdziesz- powiedział i zaśmiał się.
Kwiaty wstawiłam do wazonu i ustawiłam na szafce koło łóżka, po czym wzięłam ubrania do ręki i poszłam do łazienki aby się przebrać. Założyłam czarne rurki, lekką, miętową koszulę i miętowe szpilki a na wierzch szary płaszczyk. Nathan ubrał biały t-shirt, szare rurki, szarą marynarkę i białe Adidasy z czarnymi i czerwonymi wstawkami. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do galerii, w której znajdowało się kino. Jednak szpilki robią swoje. Chłopak nie mógł oderwać wzroku od moich nóg, które teraz wydawały się jeszcze dłuższe i szczuplejsze niż normalnie. No i nie był już ode mnie wyższy o głowę, tylko o niecałe pół głowy. Szliśmy do kina w milczeniu, trzymając się za ręce, bo musiałam udawać jego dziewczynę. Wybraliśmy horror. Bardzo się bałam i w najstraszniejszych momentach odruchowo przytulałam się do Nathana. Po wyjściu z kina, gdy byliśmy w aucie i jechaliśmy do domu, chłopak śmiał się z mojego strachu. Wkurzyłam się na niego. Jednak w domu czekała na mnie niespodzianka. Sam i Kris przyjechali.
-Sam? Kris? Ale za wami tęskniłam!- krzyknęłam na ich widok i przytuliłam obydwu.
-Pff! A mnie to tak nie przytulasz na powitanie- rzekł z oburzeniem Nath.
-Ty się już do mnie nie odzywaj! Mam cię dość!- odparłam, wieszając płaszczyk na wieszaku.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam koszulę nocną do pół uda. Moje delikatnie opalone i szczupłe nogi przykuły wzrok chłopaków od razu jak wyszłam z łazienki. Przyznaję, że celowo założyłam tą koszulę, bo gdy wyglądam seksownie i odrzucam "zaloty" Sykesa, jestem bardzo usatysfakcjonowana i sprawia mi to pewnego rodzaju frajdę.
Byłam w pokoju i chowałam ubrania do szafy, gdy ktoś wszedł i zamknął drzwi. Nie zwróciłam na to uwagi, dopiero gdy poczułam na swoich biodrach znajome dłonie, przeszedł mnie dreszcz.
-Spieprzaj Sykes- powiedziałam sucho.
-Grzeczniej kochanie- szepnął.
-Spieprzaj- powtórzyłam.
-Teraz spieprzaj, a w kinie sama się do mnie tuliłaś?- zadał pytanie retoryczne.
Odwróciłam się do niego, żeby móc patrzeć mu w oczy.
-Czy ty myślisz, że jestem twoją zabawką i możesz mnie macać kiedy chcesz!?- krzyknęłam mu prosto w twarz.
-Poniekąd...- odpowiedział i uśmiechnął się łobuzersko.
-No to grubo się mylisz, bo...- nie skończyłam mówić, bo Nathan wpił się w moje usta.
Położył ręce na moich udach i podniósł mnie do góry a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Coraz częściej łapałam się na tym, że nie panuję nad sobą i wyraźnie pokazuje brunetowi, że mnie kręci. No cóż...jest przystojny, i to bardzo, do tego jest opiekuńczy i ma trochę kasy, niestety niektóre jego zachowania i cechy mnie odpychają.
Po chwili chłopak przerwał pocałunek.
-Jeszcze chcesz coś powiedzieć?- spytał stanowczo.
-Tak- odpowiedziałam- Jesteś idiotą...- dodałam i na chwilę zamilkłam-...seksownym idiotą...- wbiłam wzrok w podłogę i czułam, że się czerwienię.
-No widzisz, taka moja rola. Ja jestem seksowny, a ty przy mnie ładnie wyglądasz- powiedział i wyszedł z pokoju.
Sama nie wiem po co przyszedł, ale za bardzo mnie to nie interesowało. Położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam.
-----------------------
Hej :)
Rozdział dodany strasznie późno, ale pomyślałam, że dodam go przed wyjazdem, bo wyjeżdżam do Włoch na tydzień :)
Rozdział całkiem bez sensu i nic się w nim nie dzieje, więc za to przepraszam :c
Strasznie się jaram, bo we wtorek po treningu piłki nożnej spotkałam z dziewczynami...ŁUKASZA PISZCZKA! Mamy z nim zdjęcie i dał mi autograf na całą okładkę zeszytu! *.* zdjęcie z Łukaszem wstawię przy następnym rozdziale, bo przypadkowo je usunęłam xD
I chyba nie mam nic więcej do napisania, to do następnego rozdziału :)
Pozdrawiam, Olesław

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 9

-Będą gotowe za trzy dni- powiedział jakiś gość.
-Dobra, to przywieź mi je wiesz gdzie- powiedział Nath i skierował się do wyjścia.
Poszłam za nim, wsiedliśmy do auta i wróciliśmy do domu w milczeniu. W przedpokoju zdjęłam szpilki, rzuciłam torebkę na sofę w salonie i biorąc z pokoju dresy i luźną koszulkę, ruszyłam w stronę łazienki.
-Ej, gdzie leziesz?- spytał chłopak.
-Do łazienki, przebrać się- powiedziałam.
-Po co? Zostań tak- rzekł i podszedł do mnie.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam, gdy położył mi ręce na biodrach.
-Dobra, dobra- odpowiedział, podnosząc ręce w geście obrony- To zostań w tym i daj się chociaż namówić na kolację- zaproponował.
Chwilę się zastanowiłam i uśmiechnęłam.
-Okay- odpowiedziałam na jego propozycję.
-To chodź. Znam fajną restaurację- podał mi torebkę.
Ubrałam znów szpilki i wyszliśmy. Pojechaliśmy do jakieś dość drogiej restauracji. Zajęliśmy stolik dla dwojga. Od razu przyszedł kelner i dał nam karty dań.
-Co wybierasz?- spytał mnie Nathan.
-Lasagne- odparłam- A ty?
-Ja też- uśmiechnął się.
I to był ten bardzo rzadki moment kiedy jego uśmiech był szczery i nienasycony ironią oraz sarkazmem. Ponownie podszedł kelner.
-Czy mogę przyjąć już zamówienie?- spytał uprzejmie.
-Tak- odparł Sykes- Lasagne dla dwojga. Do tego dobre, czerwone wino.
Przeszły mnie ciarki. Miałam jeść kolację w drogiej restauracji z gościem, którego nienawidzę. Niestety, musiałam udawać jego dziewczynę. Albo my byliśmy tak świetnymi aktorami, albo ludzie dookoła musieli być tak głupi, bo patrzyli na nas jak na idealny związek.
Odrobina wina zaostrzyła mój apetyt na nieco więcej alkoholu, więc gdy wróciliśmy do domu powiedziałam:
-Masz może whisky?
-No mam...- odparł, patrząc na mnie ze zdziwieniem- A co?
-Daj, bo chętnie się napiję- uśmiechnęłam się.
Chłopak przyniósł butelkę i dwa kieliszki. Nalał do każdego i zaczęliśmy pić. Nie piłam wcześniej zbyt wiele alkoholu, dlatego nieduża ilość whisky trochę zakręciła mi w głowie.
---------------------
Hej!
Rozdział głupi i bezsensowny (jak reszta :/)
Wczoraj wróciłam z Francji, więc jeszcze nie odespałam braków xD
Prawie nikt nie czyta i nie komentuje moje bloga, więc na razie go zawieszam, ale zastanawiam się czy go nie usunąć.
Jak czytasz to skomentuj :)
No to chyba tyle, bo tak jakoś drętwo jest :/
Pozdrawiam, Olesław

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 8

Gdy się obudziłam, za oknem było już ciemno. Ktoś leżał koło mnie. Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam zielono-niebieskie oczy Sykesa.
-Po coś tu przyszedł?- syknęłam.
-Żeby cię obudzić, bo mamy jechać załatwić paszporty, ale jesteś zbyt słodka gdy śpisz, więc tylko położyłem się koło ciebie- wyjaśnił z uśmiechem.
-Dobra, daj mi 15 minut na wyszykowanie się i możemy jechać- powiedziałam zaspana.
Wzięłam do ręki nowo kupione spodnie i T-shirt, ale Nathan gdy to ujrzał powiedział:
-Nie to.
-No to co?- spytałam zdziwiona.
-To- rzekł, podając mi czarną spódniczkę, białą, elegancką koszulkę i czarne szpilki.
-Ehh...okay- westchnęłam i wzięłam od niego ubrania- Za to ty ubierasz, to co ja ci wybiorę- dodałam.
-Czyli co?- zapytał ze zdziwioną miną.
Dałam mu do ręki czarne rurki, czarny t-shirt, czerwoną marynarkę i białe Adidasy.
-No dobra- powiedział, zdjął koszulkę którą miał na sobie, wyjął z szafki dezodorant, którego zapach po chwili wypełnił cały pokój, po czym ubrał na siebie czarny t-shirt.
Stałam przez ten czas jak słup soli, wpatrzona w jego klatę. Była cudowna. Gdy chłopak spostrzegł, że mu się przyglądam, zaśmiał się i powiedział:
-Co mi się tak przyglądasz?
-Tak po prostu- odpowiedziałam i szybko poszłam do łazienki żeby się przebrać.
Jak weszłam do przedpokoju, gotowa do wyjścia, zastałam tam Nathana. Na jego widok lekko przygryzłam dolną wargę.
-Spóźniłaś się- powiedział sucho- Tym razem 3 minuty.
-Przepraszam- rzekłam cicho, ze sztuczną skruchą, i dałam chłopakowi buziaka w policzek.
Wyszliśmy z domu, wsiedliśmy do auta i gdzieś pojechaliśmy.
-Gdzie i jak chcesz załatwić te paszporty?- spytałam naturalnym głosem.
-Mam znajomości- powiedział i zaśmiał się- Już nieraz wyrabiałem sobie taki paszport- dodał.
-Czy to na pewno bezpieczne?- dopytywałam.
-Możesz mi zaufać?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i uniosłam jedną brew. Nathan westchnął.
-Dobra, rozumiem cię. Pewnie ciężko ci będzie zaufać kolesiowi, który cię porwał i jest dealerem narkotyków, ale musisz mi zaufać- powiedział spokojnie.
-Na podstawie czego mam ci ufać!?- podniosłam ton.
Chłopak zjechał na pobocze, zgasił silnik, spojrzał na mnie i westchnął.
-Lucy- zaczął- gdyby nie ja, to już byś nie żyła.
-Jak to?- spytałam zdziwiona.
-Ludzie mojego byłego wspólnika napadli na tamtą bazę w lesie niedługo po tym, jak ją opuściliśmy. Gdybyś tam została to by cię zabili!- wyjaśnił.
-To czemu mnie tam nie zostawiłeś? Tom i tak nie odda ci tej kasy, bo nie ma!- zdenerwowałam się.
-Tom...- powiedział i zaciął się.
-Co "Tom..."!?- krzyknęłam wystraszona.
-Wracał z uczelni, był lekko pijany, wypadł pod auto i zginął na miejscu...- odparł cicho Nathan.
-No to tym bardziej powinno być ci obojętne to czy mnie wypuścisz, czy nie- rzekłam.
-Powinno, ale nie jest...- spojrzał na mnie- Ja coś do ciebie czuję, Lucy- dodał.
Przez chwilę patrzył głęboko w moje oczy a ja w jego, po czym mnie pocałował. Z początku się opierałam, ale w końcu oddałam się pocałunkowi. Gdy się ode mnie odsunął, uśmiechnął się i spytał:
-Już rozumiesz czemu to nie jest mi obojętne?
-Ty...porywasz ludzi, kłamiesz! Nie umiesz kochać!- wykrzyczałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Lucy, uspokój się- powiedział łagodnym tonem Nath, ocierając mi łzy.
-Mam być spokojna przy tobie!?- spytałam podniesionym tonem, ze sztucznym niedowierzaniem- Nosisz ze sobą broń a ja mam nie panikować!?
Sykes wyjął z kieszeni pistolet i schował go do schowka.
-Noszę go dla naszego, a głównie twojego bezpieczeństwa- powiedział spokojnie- ale skoro wtedy się mnie boisz...- ponownie otarł moje łzy.
-Możemy już jechać?- zmieniłam temat.
-Jasne, już jedziemy- odpowiedział i ruszyliśmy.
Reszta drogi minęła w milczeniu. Zatrzymaliśmy się na podjeździe jakiegoś budynku, który nie był pierwszej nowości, ale nie był też stary. Czułam, że staje się taka jak Nathan; fałszywy paszport, ucieczka przed jakimiś ludźmi. Jeszcze mi tylko pistoletu brakuje!
---------------------
Hejka :)
Na wstępie muszę napisać, że gdyby nie Lucas, to nie byłoby dziś tego rozdziału :) LUCAS KOCHAM CIĘ!!! 💕💕💕
Jestem od wczoraj we Francji. Mieszkam u rodziny w pięknym miasteczku Millieres :) Są strasznie mili i straaaaaaasznie dużo jedzą, zwłaszcza Léo i Lucas, z którymi mam grać w nogę :3
No to nie będę się już rozpisywać, bo to pewnie nikogo nie ciekawi xD
Pozdrowienia z Francji,
Alexandra ;)

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 7

Obudził mnie czyjś głos.
-Wstawaj!- krzyknął Nathan nad moim uchem.
Zerwałam się jak poparzona.
-Za 15 minut w przedpokoju- warknął.
Szybko się wyszykowałam i zeszłam na dół. Brunet spojrzał na swój czarny zegarek na ręce, pewnie drogi.
-Dwie minuty spóźnienia- burknął.
-Jezu, tylko dwie minuty- powiedziałam wzdychając.
-Nie Jezu, tylko Nathan- zaśmiał się.
-Czepiasz się- odparłam z uśmiechem.
-Co nie zmienia faktu że się spóźniłaś- podniósł ton.
-No i co?- wyrzuciłam z siebie.
-Coś się mówi- odparł.
-Sorry!- wybąkałam na siłę.
-Grzeczniej- powiedział poirytowany i nastawił policzek.
Bez zastanowienia uniosłam dłoń i chciałam nią uderzyć Nathana, ale chłopak nieoczekiwanie chwycił mój nadgarstek.
-Chciałaś mnie uderzyć?- podniósł ton.
-Tak- odparłam bez wahania.
-Oj, grabisz sobie- powiedział chwytając mnie w talii i przyciągając do siebie.
Wzdrygnęłam się.
-Denerwuje cię to, tak?- spytał ze sztucznym zdziwieniem.
-Tak- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Mogę tak dużej, więc lepiej mnie nie denerwuj- syknął i mnie puścił- Teraz przeproś jak należy- znów nastawił policzek.
-Przepraszam- powiedziałam cicho i niechętnie, delikatnie cmoknęłam go.
-Teraz do auta- warknął.
-A gdzie Sam i Kris?- spytałam, bo nie widziałam ich rano.
-Byli coś załatwić, już powinni być w aucie przed domem- powiedział sucho.
Wyszliśmy przed dom, gdzie stało grafitowe BMW. Skierowaliśmy się z Nathanem do garażu. Wsiedliśmy do czarnego Mercedesa i pojechaliśmy, a za nami Sam i Kris. Gdy wyjechaliśmy z lasu na drogę, skręciliśmy w prawo, a kumple Nath'a w lewo.
-Czemu się rozdzielamy? Gdzie jedziemy?- spytałam lekko zdziwiona.
-Dowiesz się w swoim czasie- powiedział wpatrzony przed siebie w drogę- Masz paszport?- spytał ni stąd ni z owąt.
-Mam. A po co ci to wiedzieć?- spytałam.
-Musisz go zniszczyć. Będziesz miała nowy- odparł beznamiętnie.
-O co kurwa chodzi!?- wrzasnęłam.
Nathan skręcił na stację benzynową, stanął na wolnym miejscu, zgasił silnik i powiedział.
-Serio chcesz wiedzieć?- spytał, spoglądając na mnie ze smutną miną.
-Tak- powiedziałam stanowczo.
-Ehh...okay- westchnął- Jak zapewne wiesz, jestem dealerem narkotyków, ale kończę z tym już, więc chcę wyrównać wszystkie długi. Jako jedyny ma u mnie jeszcze dług Tom, i raczej nie garnie się do zbierania kasy. Wcześniej byłem dealerem razem z kumplem, ale pokłóciliśmy się i zacząłem działać sam. Cały czas próbuje się na mnie zemścić bo to ja miałem cały czas więcej klientów i towaru a co za tym idzie-kasy. Nie wiem jak, ale namierzył naszą bazę, tą w lesie, więc musieliśmy ją opuścić- powiedział i przetarł zmęczone oczy.
-Czemu pojechaliśmy w inne strony, innymi autami?- dociekałam.
-Ten mój były wspólnik nie wie, że zmieniłem auto i nadal myśli że jeżdżę BMW, więc pojedzie gonić Sam'a i Kris'a a w tym czasie my będziemy już za granicą- wyjaśnił.
-To po co ciagniesz mnie ze sobą!?- krzyknęłam oburzona.
-Zabił tą twoją przyjaciółkę, bo widział mnie z nią w klubie i myślał że coś między nami jest, ale ja po prostu jestem świetnym aktorem. Zabił ją żeby mnie zastraszyć. Ty jesteś następna na jego liście- powiedział zciszonym głosem.
-Jak to!?- wystraszyłam się nie na żarty.
-Jeden z jego ludzi zobaczył nas razem w sklepie. Myślą, że jesteśmy razem i chcą zabić ciebie- odpowiedział.
Patrzyłam przed siebie w jakiś niewidoczny punkt.
-Wszystko w porządku?- spytał troskliwie Nathan.
-Czy jak wyjedziemy z kraju, wszystko się ułoży i będę mogła żyć bez strachu, że ktoś mnie zabije?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Tak- rzekł i otarł łzę z mojego policzka.
-Jedźmy- rzuciłam krótko.
-Okay- potwierdził, odpalając auto- Na razie będziemy w tymczasowej bazie, dopóki nie załatwię paszportów.
-One będą fałszywe, prawda?- zapytałam niepewnie.
Chłopak przytaknął kiwając głową.
-Mogę chociaż wiedzieć jaką tożsamość dostanę? Kim będę?- próbowałam wycisnąć z niego jak najwięcej.
-Będziesz Lucilla Brown, 20 lat- powiedział spokojnie.
-A ty?- dalej pytałam.
-Nathan Sykes, 22 lata- oznajmił- Będziemy udawać że jesteśmy parą.
-Ale nie małżeństwem!?- krzyknęłam przerażona.
-Hehe, nie. Chłopak, dziewczyna- zaśmiał się pod nosem.
Nie dość, że go nienawidziłam, to jeszcze musiałam udawać jego dziewczynę! To było straszne.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na parkingu przy galerii handlowej.
-Chodź, kupimy coś do ubrania- zaproponował Nath.
Wysiedliśmy z auta.
-Eee... Nathan, mam pytanie...- zaczęłam nieśmiało.
-Pytaj- rzucił krótko.
-Od kiedy muszę udawać twoją...dziewczynę?- spytałam niechętnie.
-Od teraz- uśmiechnął się i wziął mnie za rękę.
Skrzywiłam się na to. Trochę poprawił mi się humor, gdy weszliśmy do sklepu. Wybrałam kilka bluzek, spodni, bluz i trampek oraz, za nakazem mojego "chłopaka", kilka sukienek i spodniczek. Natomiast Nathan kupił sobie kilka koszulek, koszul, bluz, rurek w różnych kolorach i trampek, a po długich namowach kupił kilka marynarek.
Z galerii wyszliśmy obładowani torbami. Wszystko daliśmy do bagażnika i pojechaliśmy dalej. Po godzinie dojechaliśmy do jakiegoś średniej wielkości domu. Chłopak wjechał do garażu, wziął nasze zakupy i weszliśmy do domu.
-Jak się ściemni to pojedziemy załatwić paszporty- oznajmił, zdejmując swoje Adidasy.
Zabrał torby z zakupami i poszedł do jednego z pokoi na parterze. Poszłam za nim, stanęłam w progu i spytałam:
-Rozumiem, że to twój pokój, więc gdzie jest mój?
-Jest tylko jeden pokój- odpowiedział, spoglądając na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Co!?- wrzasnęłam gdy to uslyszałam- Nie będę z tobą spała!
-Nie masz innego wyjścia- rozłożył bezradnie ręce, w dalszym ciągu uśmiechając się.
-No to śpię na sofie w salonie- oznajmiłam.
-Proszę bardzo- rzekł krótko- Zrób coś do jedzenia- powiedział.
-Jeszcze coś się mówi- pouczyłam go, opierając się o futrynę.
-Proszę- odparł przez zęby.
Poszłam do kuchni, znalazłam wszystkie potrzebne składniki i zrobiłam pizzę. Wyjęłam talerze, postawiłam danie na stole i zawołałam Nathana.
-Mmm ale ładnie pachnie- powiedział uśmiechając się do mnie.
Zjedliśmy w milczeniu, po czym pozbierałam talerze i odniosłam je do kuchni. Wycierałam blat, gdy nagle poczułam ciepło na biodrach oraz czyjś oddech na szyi. To był Nathan.
-Pyszna była ta pizza- wyszeptał mi na ucho cały czas trzymając dłonie na moich biodrach- Jak ci mogę podziękować?- spytał szeptem.
-Posprzataj kuchnię a ja sobie pójdę spać- zwinnie wywinęłam się z jego uścisku i poszłam do pokoju, gdzie szybko zasnęłam.
--------------------------
No hej! :)
To chyba ostatni rozdział, który dodaję przed wyjazdem na wymianę do Francji. Straaaaaaasznie się boję! Będę mieszkać u jakiegoś chłopaka, który ma 13 lat i dwóch starszych braci xD (wyjeżdżam 9 maja i wracam 17 maja)
Uważam, że rozdział spieprzony na maxa :(
Dedykacja rozdziału dla Oli Nek <3
Proszę o komentarze, bo chcę wiedzieć, czy komuś się podoba (o ile ktoś czyta) xD
Do next'a,
Ola :)