Następnego dnia przy śniadaniu Nath był taki jak wcześniej. Czyli wczoraj tylko udawał.
-Lucy, po śniadaniu jedziesz ze mna- oznajmił.
-Gdzie?- spytałam zdziwiona i skrzywiłam się na to zdrobnienie.
-Jedz! Dowiesz się w swoim czasie- warknął.
Dokończyłam śniadanie, ubrałam się i wsiadłam do samochodu, tak jak rozkazał mi brunet. Nie miałam odwagi ponownie spytać gdzie jedziemy. Podróż trwała około godzinę. Wreszcie dojechaliśmy do celu, którym był dom...Tom'a! Weszliśmy do środka. Mój przyjaciel właśnie przygotowywał sobie kanapki przed wyjściem na uczelnię. Gdy mnie zobaczył stanął jak wryty.
-No co? Dalej mi nie wierzysz, Thomasie?- spytał z przekąsem Nathan- Czekam na kasę!- warknął.
-Jak mogłeś!? Ty jesteś jakiś pojebany!? Porywać dziewczynę dla okupu!?- wkurzył się mój przyjaciel.
-Milcz i zbieraj kasę!- rozkazał Nath.
-Lucy, zrobił ci coś?- spytał zatroskany Tom.
-Nie- uśmiechnęłam się ciepło, wyrwałam się Sykesowi i rzuciłam Tom'owi na szyję.
-Brown! A ty gdzie!? Wracaj tu i do auta!- warknął Nathan.
-Nie! Zostaję tu z Tom'em!- krzyczałam przez łzy.
-Lucy, idź. Jeszcze coś wymyślę i cię uwolnię. Obiecuję- zapewniał mnie mój przyjaciel.
-Nie! Tom, ja tu zostaję z tobą!- protestowałam.
-Milcz!- wrzasnął mój porywacz i uderzył mnie.
Miał na prawdę mocny prawy sierpowy. Nawet bardzo, bo po uderzeniu upadłam wprost w ramiona Tom'a. Krew lała mi się z nosa.
-Czy ciebie, za przeproszeniem, pojebało!? Uderzyłeś dziewczynę!- wrzasnął Parker.
-Przynajmniej nauczy się być posłuszna- odburknął Sykes- Idziemy, młoda- zadecydował i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę auta.
Tom w ostatniej chwili dał mi do ręki chusteczkę, abym zatamowała krew cieknącą z nosa.
Sykes wepchnął mnie do auta, po czym usiadł za kierownicą i ruszyliśmy.
Nic nie mówiłam. Pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Jechaliśmy w milczeniu. Spojrzałam na Sykesa, skupionego na drodze. Przyjrzałam się jego oczom, bo wcześniej nie miałam do tego sposobności. Miał zielono-niebieskie tęczówki, których widziałam w zasadzie niewiele, bo miał ogromne źrenice. No tak, jest dealerem narkotyków to pewnie też bierze. Gdy chłopak spojrzał na mnie i zobaczył że przyglądałam się mu, natychmiast odwróciłam głowę do okna.
-Coś się stało?- spytał chłopak, znów patrząc na drogę.
-Moglibyśmy pojechać do sklepu?- powiedziałam cicho.
-Po co?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Kobiece sprawy...- wybąkałam pod nosem.
-Aaa...no tak. Rozumiem- rzekł Nath.
Po chwili zatrzymał się na parkingu przy supermarkecie. Wysiadł z auta a ja razem z nim. Weszliśmy do sklepu, chłopak wziął wózek na zakupy do którego kolejno wrzucał artykuły spożywcze i to o co go wcześniej prosiłam.
Gdy odeszliśmy od kasy, poszliśmy do auta niosąc reklamówki z zakupami. Nathan wziął ode mnie reklamówki i włożył je razem z innymi do bagażnika. Wsiedliśmy do auta.
-Kurwa!- zaklnął gdy usiadł.
-Co jest?- spytałam wystraszona.
Zza paska do spodni wyjął niewielki pistolet, który był zakryty niebieską bluzą. Wystraszyłam sie, że będzie chciał mnie zabić!
-Ucisnęła mnie w brzuch- wskazał na broń, zaśmiał się i schował ją do schowka.
Odetchnęłam z ulgą, gdy pistolet nie był w zasięgu jego ręki.
-Po cholerę nosisz ze sobą spluwę!?- spytałam gdy ruszyliśmy.
-Nieważne- warknął.
Do domu dojechalismy w milczeniu. Nath otworzył bagażnik, wzięłam do rąk dwie reklamówki, ale chłopak wziął je ode mnie i powiedział:
-To jest ciężkie, daj mi te reklamówki.
Byłam w szoku. Może on faktycznie się zmienił? Weszliśmy i od razu zastalismy w przedpokoju Sam'a i Kris'a. Mieli poważne miny.
-Nath, dzwonił- rzekł Sam.
-Kiedy?- spytał Nathan beznamiętnie.
-Pół godziny temu- odpowiedział Kris.
Brunet przelknął głośno ślinę.
-Co robimy?- spytał blondyn.
-Jutro wyjeżdżamy. Rozdzielimy się na dwa samochody- odparł z powagą Nath.
Stałam z nimi w przedpokoju i jako jedyna nie wiedziałam o co chodzi.
-Yyy...o co chodzi?- spytałam cicho.
-Do pokoju, Lucy!- krzyknął na mnie Nathan.
-Luc! Jestem Luc!- wrzasnęłam poirytowana.
-Nie pamietasz już co mówiłem na temat pyskowania?- spytał ze sztucznym zdziwieniem.
Przytaknęłam, kiwając głową.
-Nie słyszę odpowiedzi!- krzyknął mi prosto w twarz.
-Pamiętam- odpowiedziałam za skruchą.
-To nie pyskuj, tylko marsz do pokoju- wypowiedział przez zęby.
,,Nathan ma wahania nastroju jakby miał okres albo byl w ciąży''- pomyślałam.
Poszłam do pokoju, gdzie usiadłam na łóżku a w mojej głowie kłębiły się tysiące myśli i pytań. Kto dzwonił? Może to Tom? Może ma kasę? O co do cholery chodzi? Takie pytania towarzyszyły mi aż do zasnięcia.
-----------------------
Hej :)
Trochę głupi ten rozdział i strasznie dużo powtórzeń ;-; ale mam nadzieze, że od dziesiątego rozdziału będzie ciekawsze ;)
Dodaję specjalnie dla OliNka <3
Nie wiem co mogę jeszcze napisać ;/
Więc, no ten, komentujcie :D
Ola :)
Dziękuję.
OdpowiedzUsuń"Daj mi te reklamówki, są za ciężkie" to mnie rozwaliło.
Czekam na 6 i weny :*
Eeeeeeeeeej! to jest dobrrre! Będę czytacc :D Taaak... Nathan. Lubię go takiego xD Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńHyhyhy a moze on serio ma okres... ? :D czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń