wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 19

Serce mi stanęło. Odwróciłam się w stronę Nathana i ujrzałam go...żywego! Pocisk Biersacka go nawet nie dotknął.
-Ey, Andy, może najpierw idź na strzelnicę i poćwicz celność?- zaczął śmiać się Sam.
Andy i jego ludzie w momencie uciekli ze wstydu, a ja i chłopaki zwijaliśmy się ze śmiechu.
Przyszliśmy do hotelu i od razu, gdy weszłam do pokoju, zdjęłam moje szpilki, odwiesiłam torebkę na wieszak, wzięłam swoje kigurimi i przebrałam się w nie, tak jak poprzednio, przy Nathanie. Następnie poszłam do łazienki zmyć makijaż.
-Lucy, wiesz, że mogłaś wtedy strzelić...- powiedział Nath, wychodząc z łazienki w bokserkach i wycierając włosy ręcznikiem.
-Wiem- odparłam.
-To czemu nie strzeliłaś?- ciekawił się.
-Bałam się. Z resztą ty też mogłeś strzelić- westchnęłam.
-Ale jeśli ja bym strzelił, to oni strzelili by do ciebie- powiedział, siadając na brzegu łóżka i patrząc na mnie.
Odwróciłam wzrok, bo nie mogłam na niego dłużej patrzeć. Nie dość, że miał cudowną klatę i siedział przede mną w samych bokserkach, to jeszcze patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami!
-Co się stało, że tak nagle odwróciłaś wzrok?- spytał zdziwiony.
-Bo ty, do jasnej cholery, jesteś zbyt idealny, żeby na ciebie patrzeć dłuższy czas!- powiedziałam poważnie po czym wybuchłam śmiechem.
Nathan też zaczął się śmiać a po chwili wziął mnie na ręce, położył na łóżko i zaczął łaskotać.
Od śmiechu bolał mnie brzuch i mięśnie policzkowe.
-Jesteś idiotą!- nie zdołałam nic więcej powiedzieć, bo chłopak jeszcze bardziej zaczął mnie łaskotać.
-Jak chcesz żebym przestał to znajdź na to jakiś sposób- powiedział.
Nieustannie zwijając się ze śmiechu, myślałam co zrobić żeby Nathan przestał i wpadłam na pewien pomysł.
Chwyciłam jego głowę i przyciągnęłam do mojej a następnie namiętnie go pocałowałam.
To była bardzo skuteczna metoda, ale takiego efektu końcowego nie planowałam... Ujmę to tak: zrozumiałam sens tekstu ,,zapamiętaj moje imię, bo w nocy będziesz je głośno krzyczeć". Nic więcej nie trzeba mówić.
Następnego dnia rano, gdy się obudziłam, Nath jeszcze spał. Usłyszałam, że dzwoni mu telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Kris. Odebrałam.
-No hej- przywitałam się- Co jest?
-To ja się pytam co jest- zaśmiał się- Jest 10.40 a wy śpicie. O tej godzinie to Nathan jest zawsze na nogach- tłumaczył kumpel.
-Eee...bo Nathy...był wczoraj zmęczony i dłużej sobie pośpi- plątał mi się język.
-Ciekawe czym był tak zmęczony!- usłyszałam głos Sam'a w słuchawce.
-No...eee...sprzątaniem. Bo wczoraj sprzątaliśmy pokój- starałam się wybrnąć.
-Oj Luc, Luc... pogrążasz się- zaśmiał się blondyn.
-A wy to już tam cicho bądźcie, bo mi Nathana obudzicie- zaśmiałam się i zakończyłam połączenie.
No tak, dochodziła 11 a mój chłopak jeszcze spał. Postanowiłam, że najpierw się trochę ogarnę i ubiorę a później go obudzę.
Założyłam na siebie czarne rurki z dziurami, turkusową koszulkę na ramiączkach i turkusowe Conversy.
Podeszłam do łóżka, gdzie nadal spał Nath i pocałowałam go w policzek. Chłopak delikatnie się uśmiechnął i powiedział:
-Jakie miłe przywitanie, kotku.
-Kochanie wiesz, że jest już 11?- spytałam.
-Niemożliwe. Tak późno?- chciał się upewnić.
Przytaknęłam kiwnięciem głowy.
-To muszę się szybko ubrać i gdzieś pójdziemy, bo o 12.30 przychodzą sprzątaczki- mówił, wstając z łóżka.
W mgnieniu oka stał ubrany przy drzwiach i czekał aż wyjdę wreszcie z pokoju.
Poszliśmy do parku gdzie spacerowaliśmy trzymając się za ręce. Nagle puściłam Nathana i pobiegłam w stronę blondyna w bluzie i fullcap'ie i wyskoczyłam mu na plecy.
-Luc?- zdziwił się chłopak.
-Tak- zaśmiałam się.
-Co ty robisz w Paryżu? Przecież powinnaś być na studiach- mówił, gdy zeszłam mu z pleców.
Podszedł do nas mój chłopak.
-Kochanie, to jest mój kuzyn Elyar, Elyar, to mój chłopak Nathan- przedstawiłam ich sobie.
-Ale my się dawno nie widzieliśmy! Strasznie się za tobą stęskniłam- powiedziałam, przytulając kuzyna.
-Nie wiedzieliśmy się chyba rok- przytaknął- A twój chłopak nie będzie zazdrosny, że się do mnie przytulasz?- zaśmiał się.
-Nieeee, Nathy pewnie mi wybaczy- odparłam i cmoknęłam mojego chłopaka w policzek- Idziemy do kawiarni. Idziesz z nami?- spytałam blondyna.
-Nie będę przeszkadzał?- chciał się upewnić.
-No coś ty!- zaprotestowałam- Czyli idziesz z nami.
Poszliśmy do kawiarni i zajęliśmy stolik w rogu ogródka letniego.
-Chłopcy, pójdziecie zamówić? Ja tu poczekam- powiedziałam.
-Pewnie- odparł Nathan- A co chcesz?
-Hmm...może Latté waniliową- zdecydowałam się wreszcie.
El i Nath poszli zamówić a ja siedziałam i patrzyłam w stronę parku.
Myślałam nad tym przypadkowym spotkaniem z moim kuzynem. Przecież nikt z mojej rodziny nie mieszka ani nie studiuje w Paryżu. Mam rodzinę we Włoszech, Hiszpanii, Kanadzie, ale nie we Francji... No cóż, najwyraźniej mam ogromne szczęście, że spotkałam Elyara.
------------------------
No to tak jak obiecałam, jest kolejny rozdział :)
Następny jutro ^^
Dobranoc :*
Ola

1 komentarz:

  1. I gdzie ten nowy rozdział? Ja czekam :* dodaj go jeszcze dziś :* proszę:*

    OdpowiedzUsuń