piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 17

-Eee...Nathan, ja...ja nie wiem jak to powiedzieć- zaczęłam- Może dajmy sobie jeszcze trochę czasu. Nie chcę żeby to działo się tak szybko- dokończyłam.
-Szkoda- posmutniał.
-Nie zrozum mnie źle. Bardzo cię lubię, ale to chyba jeszcze za wcześnie na związek- tłumaczyłam mu.
-Lucy, a ten twój sen w samolocie? Byliśmy w nim parą, mieliśmy dziecko...może warto spróbować? Może coś z tego wyjdzie?- nie dawał za wygraną.
-Nie, Nathan. Zrozum, że nie jestem gotowa na bycie z tobą. Przepraszam- powiedziałam i weszłam do pokoju, zostawiając Sykesa samego na balkonie.
Na prawdę bardzo go lubiłam, ale on był zbyt wybuchowy. Nie wiedziałam jaki będzie jako chłopak. Chciałam z tym poczekać, lepiej poznać Nathana.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na bruneta, stojącego wciąż na balkonie. Był taki smutny.
Uroniłam kilka łez, ale otarłam je szybko i podeszłam do niego.
Wskoczyłam mu na plecy i powiedziałam:
-To o której idziemy na tą strzelnicę?
-Zejdź ze mnie- odparł sucho.
Chyba nie chciał ze mną rozmawiać.
Wyszedł z pokoju i nie powiedział gdzie idzie.
Byłam zła na siebie, że tak go potraktowałam. On się tak starał a ja dałam mu kosza.
W kółko chodziłam bezsensownie po pokoju, siadałam na łóżku, wstawałam i znów łaziłam. Po około trzydziestu minutach miałam już dość. Postanowiłam, że pójdę do Sam'a i Kris'a z nadzieją, że znajdę tam Nathana.
Zapukałam do drzwi i otworzył mi Kris.
-Lucy, dobrze, że przyszłaś- przywitał mnie.
-Jest tu Nathan? Spieprzyłam jedną rzecz i chcę to naprawić- mówiłam szybko.
-Nie ma go. Poszedł z Sam'em na piwo- wyjaśnił- Ale wejdź, muszę z tobą pogadać- wpuścił mnie do pokoju.
-O czym chcesz gadać?- spytałam.
Usiadłam na łóżku a Kris w fotelu.
-O Nathanie- powiedział sucho.
Nie wiem czemu coś mnie zabolało, gdy Kris wypowiedział te słowa.
-Ja nie chciałam! Spieprzyłam całą sprawę! Nie chciałam, żeby to tak wyszło! On mnie źle zrozumiał!- rozpłakałam się.
-Dałaś mu kosza?- upewniał się.
Potwierdziłam kiwnięciem głowy.
-Oj Lucy, Lucy...-westchnął- Idź do siebie. Chłopaki powinni wrócić za chwilę, pogadam z Nathanem. Może warto spróbować? Daj mu szansę. Jemu na prawdę na tobie zależy- mówił.
-Dobrze. Zrobię tak- obiecałam i poszłam do siebie.
Czekając w pokoju na Sykesa, myślałam gdzie trzymać pistolet.
,,W torebce będzie bezpieczny"- pomyślałam i tam go schowałam.
Po chwili przyszedł Nathan. Nic nie mówił, ale było widać, że jest wkurzony. Usiadł na fotelu, wziął telefon i coś sprawdził. Spojrzał na zegarek.Włożył ręce do kieszeni spodni i zaczął chodzić w kółko po pokoju.
Panowała przerażająca cisza, która świszczała mi w uszach. Nie mogłam już tego znieść. Stanęłam kilka kroków przed brunetem.
-Nathan, o co ci, do jasnej cholery, chodzi!?- krzyknęłam wkurzona.
-O nic- odpowiedział, choć widziałam, że kłamie.
Spojrzałam na niego, unosząc lekko brwi.
-Kurwa, o nic mi nie chodzi!- uniósł się- Masz nie wychodzić z pokoju. Zaraz wracam- dodał i wyszedł.
Czemu niby miałam nie wychodzić? Może...może znaleźli nas i już tu gdzieś są. Trochę przeraziła mnie ta myśl, więc na wszelki wypadek schowałam pistolet za pasek od spódniczki i przykryłam go sweterkiem. Nie było widać.
Zaczełam malować paznokcie. Wybrałam kolor niebieski, bo był moim ulubionym. Chwilę po tym, zaczęłam chodzić po pokoju i machać dłońmi, żeby lakier szybciej wysechł.
Usłyszałam, że ktoś naciska klamkę do drzwi.
,,No nareszcie wróciłeś, Nathan"- pomyślałam.
Odwróciłam się i doznałam szoku.
-No hej piękna- powiedział, wyższy ode mnie o prawie dwie głowy, chłopak o czarnych włosach, szaro-niebieskich oczach i licznych tatuażach oraz kolczyku w wardze i nosie- Siedzisz tu tak sama? Przecież mówiłem Nathanowi żeby cię pilnował- zaśmiał się głupio.
Stałam jak słup soli. O czym, do cholery, ten chłopak mówił!?
-Ach, przepraszam. Nie przedstawiłem się. Jestem Andy. Andy Biersack- powiedział i podszedł do mnie nonszalanckim krokiem.
-Czego ty ode mnie chcesz?- wycedziłam przez zęby.
-Od ciebie nic. Tylko porwę cię na trochę a jak przyjdzie po ciebie Nathan to go zabiję. Co zrobię później z tobą to jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę- odpowiedział, stojąc za mną i kładąc mi głowę na ramieniu.
Przeszedł nie nieprzyjemny dreszcz. Gdy Nathan tak robił, to na początku też tak reagowałam, ale w końcu przestało mi to przeszkadzać.
-Sperdalaj- odparłam sztucznie słodko.
-Mrrr... Co tak ostro? Może najpierw się lepiej poznajmy?- zaśmiał się a jego dłonie powędrowały na moje biodra, po czym wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko.
Wtedy przypomniałam sobie, że mam pistolet. Chciałam po niego sięgnąć, gdy ujrzałam stojącego nad łóżkiem wściekłego Sykesa, celującego pistoletem w głowę Andy'ego.
Czarnowłosy szybko wstał, przez co mogłam swobodnie wziąć do ręki swoją broń.
-Zostaw ją!- krzyknął Nathan.
-Ooo widzę, że kochany chłopak się znalazł- zaśmiał się Biersack.
-Nie jesteśmy parą- lekko posmutniał, ale był wkurzony, że Andy trafił w jego słaby punkt.
-Jak to nie!? Kochanie, masz inną!?- w końcu to był jego pomysł, żeby udawać parę.
-Ja...kotku, źle mnie zrozumiałaś... Kocham cię, ale nie możemy być razem. Zrozum to- mówił.
Nathan mógłby być aktorem! Jest świetny!
-Ale ja cię kocham!- wstałam z łóżka i do niego podeszłam.
-Ja...ja ciebie też, kochanie- odparł i pocałował mnie.
Sama nie wiedziałam czy nadal tylko udajemy, czy teraz na prawdę jesteśmy parą. Zapytam go po tym wszystkim.
-Jakie to wzruszające- powiedział sztucznie wzruszony Andy- A teraz, patrz jak twój chłopak umiera- zwrócił się do mnie i sięgnął po pistolet, ale go nie miał.
-Czegoś szukasz, Andy?- spytałam, trzymając w ręce jego broń.
-Skąd ty ją masz!?- zrobił wielkie oczy.
-Trzeba było się do mnie nie dobierać- odpowiedziałam.
Biersack spojrzał na nas zdezorientowany i nagle uciekł z pokoju.
-Lucy, przepraszam. Już nigdy nie zostawię cię samej, obiecuję- zapewniał mnie Nathan.
-Ja ciebie też przepraszam za rano. Nie chciałam żeby to tak wyszło. Źle mnie zrozumiałeś. Miałam co innego na myśli. Tylko bałam się czy to wyjdzie, czy na pewno do siebie pasujemy. Wiesz o co mi chodzi?- ze stresu mówiłam z szybkością rapera.
-Ciii- powiedział brunet i położył mi palec na ustach.
Spojrzał mi w oczy, delikatnie chwycił mój podbródek i pocałował mnie czule, jakbym była największym skarbem świata. I tak też się poczułam.
-Czy to znaczyło, że...- nie dokończyłam, bo przerwał mi Sykes.
-...jesteśmy parą- dokończył.
Przytuliłam się do niego, gdy do pokoju weszli, a wręcz wbiegli Sam i Kris.
-Wszystko w porządku? Widzieliśmy Andy'ego- wysapał Kris.
-Wszytko dobrze- odpowiedział Nathan- A nawet bardzo dobrze- dodał, uśmiechając się i patrząc na mnie, po czym delikatnie cmoknęliśmy się w usta.
-Czy my o czymś nie wiemy?- spytał podejrzliwie Sam.
-Może tak, może nie...- droczyłam się.
-Czyli jesteście razem?- ucieszył się Kris.
-A jak myślisz?- zaśmiał się Nath.
-Gratuluję!- uśmiechnęli się kumple mojego chłopaka.
-A co mamy robić dalej, skoro Andy i jego ludzie nas namierzyli?- spytał blondyn.
-Na razie zostaniemy tu- odparł Nathan- Poczekamy co będzie dalej i mam nadzieję, że szybko się go pozbędziemy- dokończył.
-Okay. To my zostawiamy was samych. Jak coś, wiecie gdzie nasz pokój- powiedzieli, wychodząc z pokoju.
-Czemu nie zabiłeś go już tutaj?- zaciekawiłam się.
-Od razu ktoś zadzwoniłby po policję i by mnie wsadzili do pudła- wyjaśnił- Nadal chcesz iść na tą strzelnicę?- zmienił temat.
-Tak, ale tylko z tobą- uśmiechnęłam się.
-A później zabiorę cię na spacer, ok?- zaproponował.
-Bardzo chętnie- zgodziłam się.
-Wiesz, cały czas zastanawiam się, jak i kiedy zabrałaś pistolet Biersack'a...- spojrzał z zamyśleniem w moje oczy.
-Gdy leżałam na łóżku a Andy się nade mną pochylił, jego broń wysunęła się mu z kieszeni, wtedy złapałam za nią i schowałam pod sweter- opowiedziałam Nathanowi.
-Chyba zacznę pilnować kieszeni, jak będę się z tobą całował- zażartował a ja cmoknęłam go w policzek i wyszłam na balkon.
Po chwili Nathan stanął obok mnie i oparł się o barierkę.
-Cieszę się, że nie jesteśmy już tylko udawaną parą. A ty?- powiedział cicho.
-Ja też. I to bardzo- odparłam, opierając głowę na jego ramieniu.
-Idziemy?- spytał z uśmiechem.
-Ale ja chcę jeszcze trochę się do ciebie poprzytulać- zrobiłam smutną minkę.
-Poprzytulasz się wieczorem- zaśmiał się.
-No dobrze- zgodziłam się.
Wyszliśmy z pokoju, Nathan zamknął drzwi, schował klucz do kieszeni, wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę windy.
Po około piętnastu minutach doszliśmy na miejsce.
Na strzelnicy spędziliśmy chyba dwie godziny. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy ten czas zleciał.
-To co kotek? Idziemy na spacer?- wyszeptał mi do ucha mój chłopak.
-Pewnie. Głowa mnie już boli od tych strzałów- odpowiedziałam.
Schowaliśmy swoje pistolety; Nathan pod bluzę, ja do torebki, i wyszliśmy.
-Gdzie mnie zabierasz?- moja ciekawość nie dawała mi spokoju.
-W jedno z najromantyczniejszych miejsc w Paryżu- uśmiechnął się.
-Wieża Eiffla?- ukazałam swoje drobne, białe, proste ząbki w uśmiechu.
-Rozszyfrowałaś mnie- powiedział i daliśmy sobie buziaka w usta.
Wyjechaliśmy windą na najwyższe piętro budowli i spoglądaliśmy raz na Paryż z góry, raz na siebie.
-Nathan?- zaczęłam cicho.
-Tak?- spojrzał mi w oczy.
-Pamiętasz jak mnie porwałeś i przyprowadziłeś do tego domu w lesie a któryś z chłopaków powiedział: "A jednak ci się udało"?- spytałam.
-No pewnie, że pamiętam. Czemu pytasz?- zaciekawił się.
-Bo popieram te słowa- powiedziałam- Jednak ci się udało- zaśmiałam się.
Mój śmiech przerwał mi Nath, całując mnie.
-Wracamy już?- spytał- Zimno tu trochę, a poza tym, głodny jestem- zrobił smutną minę.
Pokiwałam głową na "tak" i wróciliśmy do hotelu trzymając się za ręce.
---------------------
Hejka :)
No i stało się! Luc i Nathan są razem! Kto się cieszy? :)
A jeśli już jestem przy temacie Nathana to muszę się czymś pochwalić. Jestem akurat nad morzem i w tym samym ośrodku co ja, przebywa taki mega przystojniak- polski sobowtór Nathana z czasów,, Warzone"!!! Nigdy nie mogę się na niego napatrzyć! Ideał w czystej postaci! <3 robiłam mu zdjęcia z ukrycia na plaży, ale ciii! ;) no i oczywiście nie zagadam, bo się boję :<
Oprócz niego, jest tu jeszcze kilku przystojniaków ^^
Jeden z nich pracuje w spożywczaku i zawsze na mój widok się uśmiecha :) jak myślicie, dać mu swój numer telefonu? ;)
No i niestety nic nie trwa wiecznie, bo jutro wyjeżdżam do domu :'( żegnajcie wszyscy przystojniacy! :<
I znów muszę troche poprzynudzać o piłce nożnej. Pewnie wszyscy wiedzą kto został mistrzem świata, ale ja wolałabym nie wiedzieć. Czemu? Czemu akurat Niemcy!? To Argentyna miała wygrać! :( biedny Messi, pomimo iż dostał złotą piłkę był smutny :'(
I mam pytanko: czyta ktoś wgl te moje notki? Bo nie wiem czy je pisać :)
No to byłoby na tyle z przynudzania.
Do next'a
Ola :)

2 komentarze: