wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 6

Obudziłam się. Było ciemno. Zegarek wskazywał 1.07. Czułam się strasznie słabo. Bolał mnie brzuch, chciało mi się wymiotować. Zaczęłam płakać, użalać się nad samą sobą. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Przestałam cicho szlochać. Ktoś podszedł do łóżka. Schowałam się pod kołdrę.
-Lucy? Wszystko w porządku?- usłyszałam szept chłopaka, a po perfumach poznałam że to Nathan.
Wyjęłam głowę spod kołdry.
-Jak się czujesz?- zadał kolejne pytanie.
-Źle- łkałam.
-Chodź do kuchni. Zrobisz sobie herbatę- rzekł cicho Sykes.
Wstałam z łóżka, ale zachwiałam się, przewróciłam i urwał mi się film.
Gdy się ocknęłam, leżałam na sofie w salonie pod kocem, a w fotelu naprzeciwko siedział Nath. Był zmęczony, miał podkrążone oczy.
-Co się stało? Gdzie jestem?- spytałam cichym, lekko zachrypniętym głosem.
-Gdy przyszedłem do twojego pokoju, bo usłyszałem twój cichy płacz, powiedziałem żebyś poszła ze mną do kuchni zrobić sobie herbatę, a jak wstałaś z łóżka zachwiałaś się i zemdlałaś w moje ramiona. Wziąłem cię na ręce i tu przyniosłem- wyjaśnił chłopak.
-Serio?- spytałam lekko zdziwiona.
Brunet przytaknął kiwając głową.
-Dziękuję- pomimo złego samopoczucia posłałam mu ciepły uśmiech.
-A teraz pij herbatę- powiedział szorstko.
Wzięłam do rąk kubek i zaczęłam pić.
-Już wypiłaś? Super. To teraz chodź do pokoju- rzekł beznamiętnie.
Szłam pierwsza a Nath za mną. Idąc schodami, położył swoje ręce na moich biodrach. Wzdrygnęłam się.
-Przepraszam- wybąkał- ale cię asekuruję żebyś się nie przewróciła.
Starałam się docenić jego dobrą wolę, ale i tak bardzo mnie denerwowało gdy mnie dotykał. Weszliśmy do pokoju. Położyłam się na łóżku.
-Jak się czujesz?- spytał troskliwie.
-Trochę lepiej- odpowiedziałam cicho.
-Zostać tu z tobą?- zaproponował- Żeby ktoś przy tobie był jak znów źle się poczujesz- wybąkał brunet.
-No okay- odparłam, kładąc się pod kołdrą.
Usiadł na brzegu łóżka, przejechał swoją dłonią, która była bardzo delikatna, po moim policzku i patrząc głęboko w moje oczy zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Był już kilka centymetrów ode mnie, czułam na twarzy jego oddech, gdy nagle zadzwonił mu telefon. Chłopak poderwał się.
-Halo?... o 10.15... tak, czekajcie na nas.
Hmm... Dziwna ta rozmowa. O czym on mówił? Kto ma czekać? Kogo miał na myśli mówiąc "nas"? Kto dzwonił? Może to Tom? Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-----------------------
Hej :)
Rozdział taki trochę zepsuty, nudny i bezsensu, wiem.
Dostałam gorączkę, 39 stopni, boli mnie głowa i mam wszystkiego dość :/
No nie mam nic więcej do napisania.
Czekam na komentarze,
Ola :)

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 5

Następnego dnia przy śniadaniu Nath był taki jak wcześniej. Czyli wczoraj tylko udawał.
-Lucy, po śniadaniu jedziesz ze mna- oznajmił.
-Gdzie?- spytałam zdziwiona i skrzywiłam się na to zdrobnienie.
-Jedz! Dowiesz się w swoim czasie- warknął.
Dokończyłam śniadanie, ubrałam się i wsiadłam do samochodu, tak jak rozkazał mi brunet. Nie miałam odwagi ponownie spytać gdzie jedziemy. Podróż trwała około godzinę. Wreszcie dojechaliśmy do celu, którym był dom...Tom'a! Weszliśmy do środka. Mój przyjaciel właśnie przygotowywał sobie kanapki przed wyjściem na uczelnię. Gdy mnie zobaczył stanął jak wryty.
-No co? Dalej mi nie wierzysz, Thomasie?- spytał z przekąsem Nathan- Czekam na kasę!- warknął.
-Jak mogłeś!? Ty jesteś jakiś pojebany!? Porywać dziewczynę dla okupu!?- wkurzył się mój przyjaciel.
-Milcz i zbieraj kasę!- rozkazał Nath.
-Lucy, zrobił ci coś?- spytał zatroskany Tom.
-Nie- uśmiechnęłam się ciepło, wyrwałam się Sykesowi i rzuciłam Tom'owi na szyję.
-Brown! A ty gdzie!? Wracaj tu i do auta!- warknął Nathan.
-Nie! Zostaję tu z Tom'em!- krzyczałam przez łzy.
-Lucy, idź. Jeszcze coś wymyślę i cię uwolnię. Obiecuję- zapewniał mnie mój przyjaciel.
-Nie! Tom, ja tu zostaję z tobą!- protestowałam.
-Milcz!- wrzasnął mój porywacz i uderzył mnie.
Miał na prawdę mocny prawy sierpowy. Nawet bardzo, bo po uderzeniu upadłam wprost w ramiona Tom'a. Krew lała mi się z nosa.
-Czy ciebie, za przeproszeniem, pojebało!? Uderzyłeś dziewczynę!- wrzasnął Parker.
-Przynajmniej nauczy się być posłuszna- odburknął Sykes- Idziemy, młoda- zadecydował i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę auta.
Tom w ostatniej chwili dał mi do ręki chusteczkę, abym zatamowała krew cieknącą z nosa.
Sykes wepchnął mnie do auta, po czym usiadł za kierownicą i ruszyliśmy.
Nic nie mówiłam. Pojedyncze łzy spływały po moich policzkach. Jechaliśmy w milczeniu. Spojrzałam na Sykesa, skupionego na drodze. Przyjrzałam się jego oczom, bo wcześniej nie miałam do tego sposobności. Miał zielono-niebieskie tęczówki, których widziałam w zasadzie niewiele, bo miał ogromne źrenice. No tak, jest dealerem narkotyków to pewnie też bierze. Gdy chłopak spojrzał na mnie i zobaczył że przyglądałam się mu, natychmiast odwróciłam głowę do okna.
-Coś się stało?- spytał chłopak, znów patrząc na drogę.
-Moglibyśmy pojechać do sklepu?- powiedziałam cicho.
-Po co?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Kobiece sprawy...- wybąkałam pod nosem.
-Aaa...no tak. Rozumiem- rzekł Nath.
Po chwili zatrzymał się na parkingu przy supermarkecie. Wysiadł z auta a ja razem z nim. Weszliśmy do sklepu, chłopak wziął wózek na zakupy do którego kolejno wrzucał artykuły spożywcze i to o co go wcześniej prosiłam.
Gdy odeszliśmy od kasy, poszliśmy do auta niosąc reklamówki z zakupami. Nathan wziął ode mnie reklamówki i włożył je razem z innymi do bagażnika. Wsiedliśmy do auta.
-Kurwa!- zaklnął gdy usiadł.
-Co jest?- spytałam wystraszona.
Zza paska do spodni wyjął niewielki pistolet, który był zakryty niebieską bluzą. Wystraszyłam sie, że będzie chciał mnie zabić!
-Ucisnęła mnie w brzuch- wskazał na broń, zaśmiał się i schował ją do schowka.
Odetchnęłam z ulgą, gdy pistolet nie był w zasięgu jego ręki.
-Po cholerę nosisz ze sobą spluwę!?- spytałam gdy ruszyliśmy.
-Nieważne- warknął.
Do domu dojechalismy w milczeniu. Nath otworzył bagażnik, wzięłam do rąk dwie reklamówki, ale chłopak wziął je ode mnie i powiedział:
-To jest ciężkie, daj mi te reklamówki.
Byłam w szoku. Może on faktycznie się zmienił?  Weszliśmy i od razu zastalismy w przedpokoju Sam'a i Kris'a. Mieli poważne miny.
-Nath, dzwonił- rzekł Sam.
-Kiedy?- spytał Nathan beznamiętnie.
-Pół godziny temu- odpowiedział Kris.
Brunet przelknął głośno ślinę.
-Co robimy?- spytał blondyn.
-Jutro wyjeżdżamy. Rozdzielimy się na dwa samochody- odparł z powagą Nath.
Stałam z nimi w przedpokoju i jako jedyna nie wiedziałam o co chodzi.
-Yyy...o co chodzi?- spytałam cicho.
-Do pokoju, Lucy!- krzyknął na mnie Nathan.
-Luc! Jestem Luc!- wrzasnęłam poirytowana.
-Nie pamietasz już co mówiłem na temat pyskowania?- spytał ze sztucznym zdziwieniem.
Przytaknęłam, kiwając głową.
-Nie słyszę odpowiedzi!- krzyknął mi prosto w twarz.
-Pamiętam- odpowiedziałam za skruchą.
-To nie pyskuj, tylko marsz do pokoju- wypowiedział przez zęby.
,,Nathan ma wahania nastroju jakby miał okres albo byl w ciąży''- pomyślałam.
Poszłam do pokoju, gdzie usiadłam na łóżku a w mojej głowie kłębiły się tysiące myśli i pytań. Kto dzwonił? Może to Tom? Może ma kasę? O co do cholery chodzi? Takie pytania towarzyszyły mi aż do zasnięcia.
-----------------------
Hej :)
Trochę głupi ten rozdział i strasznie dużo powtórzeń ;-; ale mam nadzieze, że od dziesiątego rozdziału będzie ciekawsze ;)
Dodaję specjalnie dla OliNka <3
Nie wiem co mogę jeszcze napisać ;/
Więc, no ten, komentujcie :D
Ola :)

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 4

Obudziłam się i usłyszałam czyjś oddech. Podniosłam głowę i ujrzałam Nathana siedzącego na krześle i gapiącego się na mnie.
-Co się gapisz?- burknęłam zaspanym głosem.
-Grzeczniej...- wychrypiał-...mała- dodał.
-Nie nazywaj mnie tak- rzekłam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak wstał. Ja także wstałam odruchowo.
-Denerwuje cię to?- spytał ironicznie Nathan
-Nawet nie wiesz jak bardzo- wysyczałam.
Podszedł do mnie. Delikatnie przejechał swoimi palcami po moim brzuchu. Wzdrygnęłam się i odsunęłam kilka kroków od niego. Zaśmiał się łobuzersko.
-To też cię denerwuje?- spytał, uśmiechając się pod nosem.
-Jeszcze bardziej niż te wszystkie głupie zdrobnienia- powiedziałam poważnie.
-Więc radzę ci, bądź grzeczna- powiedział patrząc na mnie z niechęcią.
Odsunął się ode mnie, zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Nathan jest naprawdę przystojnym chłopakiem, ale jego zachowanie mnie odpycha.
Po chwili do pokoju wszedł Sam i powiedział:
-Chodź na dół, Luc.
Bez słowa poszłam za chłopakiem. Zeszliśmy na dół po schodach. Poszliśmy do przedpokoju, gdzie stał ubrany Nathan.
-Wyjeżdżam na kilka dni. Masz słuchać Sam'a i Kris'a. Jeśli coś przeskrobiesz, to nie będzie za ciekawie jak wrócę-  powiedział chłopak.
-Okay- odparłam
-A teraz masz się należycie pożegnać- lekko podniósł ton.
-Po co mam się z tobą żegnać, skoro tak mnie traktujesz?- spytałam pewna siebie.
-Ciesz się że dostajesz jedzenie, picie i masz gdzie spać!- krzyknął.
-Pa- odpowiedziałam niechętnie.
Nath spojrzał na mnie z miną mówiącą: "tylko tyle?" nadstawił prawy policzek. Zrozumiałam że mam go cmoknąć. Lekko musnęłam ustami jego policzek. Po tym chłopak wyszedł i odjechał swoim czarnym Mercedesem.
Chwilę staliśmy jeszcze w przedpokoju.
-Luc, nie jesteś przypadkiem głodna?- spytał Kris.
-Trochę jestem- odpowiedziałam nieśmiało
-To zamówmy pizzę- zadecydował brunet z zarostem.
Spodziewałam się że zostanę z krzykiem odesłana do pokoju na piętrze, ale Sam i Kris są inni niż Nathan. Jedząc pizzę rozmawialiśmy jak dobrzy przyjaciele.
Bardzo miło spędziliśmy te kilka dni, kiedy nie było Nathana. Byliśmy między innymi w kinie, galerii na zakupach, wesołym miasteczku. Niestety, w końcu wrócił Sykes.
Przy kolacji Nath powiedział:
-Byłem u Tom'a.
Podniosłam głowę znad talerza i spojrzałam na niego.
-Oddał ci to, co był winien?- spytałam z nutką nadzieji w głosie.
-Nie- odparł sucho- Ale widząc tempo z jakim zbiera kasę, mogę spokojnie powiedzieć, że nigdy cię nie uwolnię- powiedział z ironią, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.
Po kolacji poszłam do swojego pokoju na piętrze. Bezsensownie chodziłam po całym pomieszczeniu, leżałam na łóżku. Już myślałam że będę mieć spokojny wieczór, gdy do pokoju wszedł ten durny Sykes. Już się przygotowałam na to, że chłopak na mnie znów nakrzyczy. Bardzo się zdziwiłam gdy chłopak delikatnie zamknął za sobą drzwi, usiadł koło mnie na łóżku i głośno westchnął.
-Lucy- zaczął spokojnie- gdy byłem dziś u Tom'a, zastałem go naćpanego w jego domu. Powiedziałem że jego najlepsza przyjaciółka jest u mnie i będzie wolna dopiero jak odda mi kasę. On mi nie wierzył- skończył posępnie.
-On nie zbiera pieniędzy, prawda?- zapytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
Chłopak nic nie powiedział tylko przesunął się do mnie, odgarnął kosmyk włosów opadający na moją twarz i objął mnie ramieniem.
-Daj mu trochę czasu- rzekł ciepłym głosem.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy a Nath otarł mi je rękawem swojej bluzy. Wstał, podszedł do drzwi.
-Trzymaj się- powiedział, uśmiechnął się i wyszedł.
Czy to na pewno był Nathan? Może się zmienił? Może mnie wypuści? A może po prostu udawał? Gdy objął mnie ramieniem czułam się bezpiecznie, choć chłopak na bezpiecznego nie wygląda. Sama nie wiem co myśleć! Jego wahania nastroju na prawdę mnie denerwowały. Zachowywał się gorzej niż ja!
-------------------------
W końcu sprawdziłam ten rozdział i mogę go dodać :)
Przez ostatni tydzień sprawdzałam wszystko co napisałam (a trochę tego jest, bo pisze od prawie dwóch miesięcy). Najchętniej dodałabym wszystko na raz, ale byście nie wyrobili z czytaniem xD
Chyba zaczynam się uzależniać od pisania :)
Mogę zdradzić tylko tyle, że jak pisałam fragment czternastego rozdziału (chyba) popłakałam się. Tak wiem, to dziwne xD
Nie mam chyba nic ciekawszego do napisania, więc do następnego rozdziału!
Pozdrawiam, Ola :)

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 3

Gdy się obudziłam, zegar wskazywał godzinę 8.26. Całą noc przespałam na podłodze w kącie, więc byłam cała obolała. Wstałam, podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Chciałam jeszcze trochę pospać, ale prawie od razu jak się położyłam, do pokoju wszedł Nathan i zamknął za sobą drzwi, z charakterystycznym dla niego trzaskiem. Wystraszyłam się, bo wyglądał na zdenerwowanego.
-Wstawaj!- warknął
Wstałam z łóżka i stanęłam na przeciwko niego. Co prawda, był ode mnie wyższy o głowę, ale cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Podszedł bliżej mnie. Ja się cofnęłam. On do mnie podchodził, ja się cofałam. Poczułam, że opieram się o ścianę. Chłopak oparł o nią swoje łapska i ujrzałam kilka drobnych blizn na jego knykciach. Pewnie to skutki jakiś bójek. On mógł być niebezpieczny. Bałam się. Dzieliły nas centymetry. Nie wiedziałam co robić. Stałam przyparta do ściany przez porywacza, który jest agresywny i raczej mnie nie lubi. Czułam na twarzy jego oddech.
-Wczoraj, przy śniadaniu, byłem dla ciebie miły i nic ci nie zrobiłem- powiedział półtonem, prosto w moją twarz.
Przerwałam nasz kontakt wzrokowy, spuszczając głowę w dół. Chłopak chwycił mocno mój podbródek, co mnie zabolało, podniósł moją głowę i powiedział podniesionym tonem:
-Patrz na mnie jak do ciebie mówię, Lucy!
-Dla ciebie Luc- powiedziałam przez zaciśnięte ze złości zęby.
-Będę do ciebie mówił jak mi się podoba, Lucy!- warknął, przyciskając mnie jeszcze bardziej do ściany. Teraz jego perfumy stały się bardziej wyraziste. Miały bardzo ładny zapach, ale ich właściciela nienawidziłam.
-Nie pyskuj mi więcej i rób co ci każe, bo inaczej przestanę być miły- powiedział i zaczął się ode mnie odsuwać.
-Już i tak nie jesteś miły- powiedziałam półtonem, jakby do siebie.
Chłopak znów przycisnął mnie do ściany. Czułam, jak by chciał mnie teraz zabić.
-Uważaj co mówisz! Tym razem ci daruję, ale następna taka sytuacja skończy się dla ciebie źle!- krzyknął mi prosto w twarz i wyszedł z pokoju trzaskajac drzwiami. Stałam jeszcze chwilę przy ścianie i powoli osunęłam się na podłogę aby na niej usiąść. Ktoś wszedł do pokoju. Myślałam że to znów Nathan, że przyszedł znów na mnie krzyczeć. Ale ten ktoś nie trzasnął drzwiami tylko je delikatnie zamknął. Bałam się, dlatego nie podnosiłam głowy. Ktoś usiadł koło mnie.
-Coś ci zrobił?- usłyszałam spokojny, męski głos
Spojrzałam kto siedzi koło mnie. To był Sam- wysoki, niebieskooki blondyn.
-Nie- odparłam cicho
-Na pewno?- upewniał się chłopak
-Na pewno- potwierdziłam
-To dobrze, bo ostatnio bardzo go wkurzyłaś- powiedział i lekko się do mnie uśmiechnął
-Wiem- odpowiedziałam ciężko wzdychając- Może ty mi powiesz czemu tu jestem? Co ja mu zrobiłam że mnie porwał?- dopytywałam
-Twój przyjaciel, Tom, kupował narkotyki u Nathana, ale gdy nie miał wystarczająco pieniędzy brał je na krechę. Brał kolejne, a za poprzednie nie oddawał kasy, co bardzo wkurzyło Nath'a. Wiedząc że Tom się z tobą przyjaźni, postanowił cię porwać i uwolnić dopiero jak Tom odda mu kasę. Ja i Kris nie popieraliśmy tego pomysłu, ale to młody tu rządzi i my nie mamy nic do gadania.- wyjaśnił Sam, a ja z uwagą słuchałam.
-Od kiedy Tom brał narkotyki? Nigdy mi o tym nie mówił. Jak on mógł mnie tak okłamać?- moje oczy wypełniły się łzami.
-Będzie dobrze- rzekł pocieszająco Sam.
-Możesz mnie zostawić samą?- spytałam cicho.
-Jasne- odparł z uśmiechem i wyszedł.
Podeszłam do łóżka, położyłam się na nim i zaczęłam płakać. Nie wiem kiedy zasnęłam.

-----------------------
Rozdział tak głupi i bezsensowny, że pożal się Boże ;/
Wreszcie zdjęli mi szynę z nogi! :D Tylko jeszcze nie mogę wrócić na treningi :c
Nie wiem nawet czy komukolwiek się podoba opowiadanie, o ile wgl ktoś je czyta, więc proszę o komentarze :)
Wesołych Świąt, Ola :)

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 2

Jechaliśmy tak już prawie godzinę i zaczęłam odczuwać chłód, w końcu miałam na sobie tylko krótką sukienkę. Nie miałam odwagi poprosić aby chłopak włączył ogrzewanie. Podkuliłam nogi do siebie aby było mi cieplej, a przynajmniej mniej zimno.
Minęło kilka minut.
-A co z Natallie?- wyrwało mi się.
-Z kim?- spytał zdziwiony chłopak.
-Z moją przyjaciółką, tą którą podrywałeś w klubie!- przypomniałam mu
-Wcale jej nie podrywałem, tylko udawałem żeby zwabić cię za budynek klubu.- wyjaśnił- Ty na prawdę myślałaś że ją podrywam?- zapytał z ironią w głosie.
-Tak- odparłam cicho, prawie szeptem.
-Ale dziewczyny są naiwne- zaśmiał się pod nosem.
Nic nie odpowiedziałam. Miałam dość tego chłopaka, samochodu, zimna i pytań na które nie chciał mi odpowiedzieć. Na domiar zlego zaczęłam odczuwać głód.
Po niedługim czasie dojechaliśmy do dużego domu w głębi lasu. Bałam się. Czy on chce mnie zgwałcić, zabić i porzucić moje ciało!? Chłopak wysiadł z auta i otworzył moje drzwi na zamek.
-Wysiadaj!- burknął
Nie zareagowałam.
-Juz!- dodał zdenerwowany.
-Nie- odpowiedziałam pewnie- Wysiądę dopiero jak odwieziesz mnie do mojego domu!
Poczułam jak chłopak mocno chwyta moje przedramię i wyciąga mnie siłą z auta a następnie prowadzi do drzwi domu. Otwiera je, ciągnie mnie do środka po czym z hukiem zamyka drzwi.
-Nathan, to ty?- usłyszałam męski głos, a po chwili ujrzałam dwóch mężczyzn w podobnym wieku do mojego porywacza, którzy przyszli do przedpokoju.
-A jednak ci się udało, tak jak przewidziałeś- rzekł wysoki blondyn o niebieskich oczach.
-Łatwo poszło- odparł z dumną mina Nathan, czy jak mu tam było.
-I co zamierzasz teraz zrobić?- spytał drugi, dość wysoki brunet z lekkim zarostem.
-Robić tak jak było w planie, czyli czekać aż Tom'owi zabraknie narkotyków. No i jak przypomni sobie o niej- tu wskazał na mnie kiwnięciem głowy.
Cały czas zaciskając swoją łapę na moim przedramieniu pociągnął mnie w stronę schodów, zaprowadził na górę do średniej wielkości pokoju i tam kazał mi zostać.
Pokój sam w sobie nie był brzydki; jasnofioletowe ściany, ciemnobrązowe panele, meble w kolorze paneli. Wszystko byłoby okay gdybym jeszcze wiedziała gdzie jestem i za co!
Usiadłam na brzegu łóżka a w mojej głowie kłębiły się tysiące pytań. Nagle usłyszałam jak ktoś z impetem wchodzi do pokoju. Leniwie podniosłam głowę. Ujrzałam Nathana, który skierował się w moją stronę i pociągnął mnie za nadgarstek sucho mówiąc:
-Kolacja na stole.
-Nie chcę jeść- odpowiedziałam beznamiętnie
-Milcz i na dół!- zdenerwował się chłopak.
Poszłam na dół i zaczęłam jeść kanapki, tak jak nakazał mi moj porywacz. Przy stole oprócz jego i mnie, siedzieli jego dwaj koledzy. Zostawiłam na talerzu jedną kanapkę.
-Już nie chcę- oznajmiłam
-Jedz- powiedział sucho Nathan
-Nie- postawiłam się
-Jedz!- powtórzył, tym razem groźniejszym tonem.
-Nie- znów się postawiłam
Chłopak wstał i wrzasnął:
-Jedz to!
Na to jeden z towarzyszy młodego porywacza powiedział:
-Nath, uspokój sie! Nie krzycz na nią, nic ci nie zrobiła!
-Niech mnie słucha i je, bo inaczej to się źle skończy!- rzekł podniesionym tonem zdenerwowany brunet.
-Przecież ona się ciebie boi!- odparł poirytowany
-Tak ma być, Sam- odpowiedział sucho Nathan
-Daj jej spokój, może już nie chce jeść!- wtrącił się drugi towarzysz
-Kris, to ja tu ustalam zasady.- powiedział podniesionym tonem chłopak.
Spojrzał na mnie z niechęcią.
-Do pokoju!- usłyszałam z jego ust.
Idąc po schodach pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Weszłam do pokoju, usiadłam w kącie i zaczęłam płakać. Dlaczego cierpię przez mojego najlepszego przyjaciela? Co on zrobil? Zabił kogoś? Okradł? Chwila... Nathan mówił coś o narkotykach? Nie wierzę że Tom bierze narkotyki! Nie wierzę! Siedząc w kącie pokoju, myśląc o tym wszystkim, ze łzami w oczach zasnęłam.
------------------------------
Hej :)
I mam już rozdział drugi :) Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale nie miałam jak dodać wcześniej :< Naciągnęłam ścięgno i mam nogę w szynie *kaleka* :/
Mam nadzieję, że się spodoba :D
Pozdrawiam, Oluś ;)