-Kochanie, Elyar mieszkał tu od zawsze?- spytał Nath, gdy wieczorem leżeliśmy już w łóżku.
-Nie. W sumie to nikt z mojej rodziny nie mieszka we Francji. A co?- odparłam.
-Nie wydaje ci się to dziwne, że pojawił się w Paryżu wtedy kiedy my, że szedł tą samą drogą co my i w tym samym czasie?- ciekawił się.
-Nie. Po prostu zwykły zbieg okoliczności- uśmiechnęłam się.
-No nie wiem...- zamyślił się.
-O co ci chodzi!?- zdenerwowałam się.
-O nic. Po prostu wydaje mi się, że ten twój kuzyn jest jakiś podejrzany- wyjaśnił spokojnie mój chłopak.
-Wiesz co? Idź spać, bo gadasz same głupoty- powiedziałam wkurzona, odwróciłam się plecami do Nathana i zasnęłam.
Jednak następnego dnia nie denerwowałam się już na niego. No cóż, pewnie był zmęczony i gadał głupoty.
-Lucy, twój kuzyn dzwoni- oznajmił Nath, odbierając telefon.
Pogadali chwilę a po zakończeniu rozmowy brunet powiedział:
-Idziemy do restauracji z twoim kuzynem, ok?
-Super!- ucieszyłam się- Za ile?
-Za pół godziny- odpowiedział.
Ubrałam jasne jeansy, kremową koszulkę, kremowe szpilki na platformie i bluzę w kwiatki.
Wyszliśmy z hotelu a po drugiej stronie ulicy ujrzeliśmy, czekającego na nas Elyara.
Nathan przebiegł przez ulicę, cudem unikając potrącenia przez auto, natomiast ja cierpliwie czekałam.
***OCZAMI NATHANA***
Stałem z kuzynem Lucy po drugiej stronie ulicy i czekaliśmy na nią. Pojechało jakieś duże, czarne auto i zasłoniło nam ją, lecz gdy odjechało, Lucy już nie było.
-Gdzie ona jest!? Przed chwilą tam stała!- krzyknąłem- Musimy ją znaleźć!- panikowałem.
-Spokojnie, znajdziemy ją- uspokajał mnie jej kuzyn.
-Dobra, chodźmy do hotelu i tam zastanówmy się co robić- mowiłem zdenerwowanym głosem.
Poszliśmy do hotelu i usiedliśmy w fotelach w moim pokoju. Napisałem SMS-a do Kris'a żeby szybko przyszli a oni zjawili się w mgnieniu oka.
-Co jest? Nie mieliście iść do restauracji? Gdzie Luc?- zarzucał mnie pytaniami Sam.
-Oni...porwali ją- odpowiedziałem łamiącym się głosem.
-Co!?- niedowierzał blondyn- Nie wierzę. Nath, nie żartuj sobie.
-Sam! On nie żartuje! Nie widzisz tego?- odezwał się Kris.
-Okay, widzę, że sprawa jest poważna. To co robimy?- spytał Sam.
-Nie wiem- westchnąłem a po moim policzku spłynęła łza.
-Stary, nie martw się. Znajdziemy ją całą i zdrową choćby nie wiem co- rzekł Kris i poklepał mnie po ramieniu, po czym razem z Sam'em i Elyarem opuścili pokój.
Gdy byłem pewny, że nikt nie patrzy, schowałem twarz w dłonie i zacząłem płakać jak dziecko. Kompletnie nie wiedziałem co robić, jak jej szukać. Tak bardzo się o nią bałem. Zgodziłem się na to wyjście. Obwiniałem za to samego siebie. Czułem, że ten jej kuzyn jest w to wplątany, bo od przyjścia do hotelu nic nie powiedział, a na szczególnie smutniego nie wyglądał, ale to nie znaczy, że się śmiał i cieszył.
Nie miałem siły o niczym myśleć. Po prostu chciałem mieć ją koło siebie.
***OCZAMI LUC***
Nathan jak zawsze przebiegł przez ulicę w ostatniej chwili a ja czekałam, aż wszystkie auta przejadą. W pewnym momencie przede mną zatrzymało się czarne, duże auto, które całkowicie zasłoniło mi mojego chłopaka i kuzyna. Z pojazdu wysiadł wysoki facet w kominiarce i wciągnął mnie do środka.
Auto ruszyło.
Chłopak zdjął kominiarkę.
-Andy!?- krzyknęłam.
-We własnej osobie- uśmiechnął się- Co? Zaskoczona?
-Czego ty znowu chcesz?- warknęłam.
-Śmierci Sykesa. I ciebie przy okazji- odparł szczeniacko.
-Możesz sobie chcieć, ale tylko na zachciankach się skończy- wzruszyłam ramionami.
-Nie byłbym taki pewny- odparł i niespodziewanie wpił się w moje usta.
Nie oddałam jego pocałunku i odepchnęłam go od siebie.
-Spieprzaj! Nathan i tak mnie znajdzie i uratuje!- wrzasnęłam.
-Możesz sobie pomarzyć, złociutka- powiedział i zaśmiał się.
Nic więcej nie mówiłam. Bałam się, co będzie dalej.
Cały czas powtarzałam sobie w myślach, że Nathan za chwilę mnie znajdzie i zabierze ze sobą do hotelu, ale jakoś nie byłam tego pewna.
Po jakimś czasie auto się zatrzymało, a gdy wysiadłam, ujrzałam, że jesteśmy przy jakiś starych, opuszczonych magazynach.
,,No super! Teraz mnie tu zgwałci i zabije, albo zostawi na pastwę losu przywiązaną do słupa"- myślałam pesymistycznie, bo jak inaczej? Optymizm w takiej sytuacji jest dla hardkorów!
Biersack nagle gdzieś zniknął a jego ludzie zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia, wyszli i zamknęli drzwi. Zostałam sama.
Rozejrzałam się.
W pomieszczeniu stała tylko duża, brązowa szafa.
Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
Odwrociłam się i ujrzałam Ashtona, który był równie zdziwiony jak ja.
Pospiesznie zamknął za sobą drzwi.
-Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony szeptem.
-To co widać. Zostałam porwana- wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się panicznie przez łzy.
-Ja...wiem co oni chcą ci zrobić- powiedział cicho i spuścił głowę.
-Co!?- wystraszyłam się.
-Andy chce żebym ubrał cię w to...- pokazał króciutką czerwoną sukienkę z dużym dekoltem, czerwone podwiązki i czerwone szpilki-...i zaprowadził do pokoju gdzie zjecie obiad.
-To chyba dobrze?- zdziwiłam się.
-Dobrze!? Jego obiad będzie dobry, ale twój...- zawahał się-...twój będzie nafaszerowany środkami odużającymi. Następnie poczeka aż stracisz przytomność i zgwałci cię, a gdy zaczniesz kontaktować, wrzuci cię związaną sznurem do wody!- wyjaśnił mi Ashton.
-Ja chcę żeby Nathan tu był- zaczęłam płakać, a chłopak przytulił mnie i gładząc moje włosy, mówił:
-Będzie dobrze. Postaram ci się jakoś pomóc.
Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł. Ash momentalnie się ode mnie odsunął, a ja ujrzałam wchodzącego niesmiało...Elyara.
-Elyar!? Co ty tu, do cholery, robisz!? Gdzie jest Nathan!?- podbiegłam do kuzyna.
-Nathan jest w hotelu w Paryżu. Przyjechałem po ciebie, ale twój chłopak o tym nie wie. Załamał się po twoim zniknięciu i nie wychodzi z pokoju- tłumaczył szeptem.
-A co jak ktoś cię tu zobaczy? Poza tym, nie widzisz, że tu jest jeden z ludzi Andy'ego?- panikowałam.
-Powiedz jej- odezwał się brunet.
Spojrzałam na niego pytająco, następnie na Elyara.
-Co masz mi powiedzieć?- zdziwiłam się.
-Ja też pracuję dla Biersacka- spuścił głowę- Dlatego nie boję się być tu zauważonym- wyjaśnił.
-I ja ci mam ufać!?- pisknęłam przez łzy.
-Spokojnie. Jesteśmy rodziną, tak? A rodzina sobie pomaga, tak? Więc cię uwolnię i zawiozę do Nathana. Ok?- uspokoił mnie.
-Luc, ja też chcę cię uwolnić. Zaufaj nam- mówił przekonująco Ashton.
-No nie wiem...- zawahałam się.
-Serio, chcemy dla ciebie dobrze- zapewnił mnie El.
-No okay. Ale jak chcecie mnie stąd zabrać?- spytałam.
-W worku- odparł Ash i pokazał mi ogromny, lniany worek- Powiemy, że to tylko śmieci i chcemy je wywieźć, weźmiemy cię w worku do auta i zawieziemy do Nathana- odowiedział.
-Dobra- rzuciłam i bez namysłu weszłam do worka.
-Tu masz niewielką dziurę- powiedział mój były- Trzymaj przy niej twarz, żebyś mogła oddychać.
Zrobiłam tak jak kazał.
Podnieśli worek.
Wokół mnie panowała ciemność i nic kompletnie nie widziałam. Słyszałam tylko kroki chłopaków.
Usłyszałam otwierające się drzwi do auta, czyli wyszliśmy z budynku.
Położyli mnie na tylnym fotelu.
Ruszyliśmy.
-Luc, powiem ci, kiedy możesz wyjść- usłyszałam głos kuzyna.
Czekałam chwilę i w końcu El powiedział:
-Możesz wyjść.
Niepewnie opuściłam worek.
------------------------
No hej! :)
Tak jak obiecałam, jest następny rozdział! :)
A teraz z serii ,,życiowe problemy Olesława": podoba mi się jeden chłopak, kilka lat starszy ode mnie, ale boję się do niego napisać. Co robić? :<
No i to byłoby na tyle :D
Jak myślicie, czy Luc słusznie zaufała chłopakom? Czy na pewno zawiozą ją do hotelu? A może ją okłamali?
Do next'a
Ola :)
piątek, 15 sierpnia 2014
Rozdział 20
wtorek, 12 sierpnia 2014
Rozdział 19
Serce mi stanęło. Odwróciłam się w stronę Nathana i ujrzałam go...żywego! Pocisk Biersacka go nawet nie dotknął.
-Ey, Andy, może najpierw idź na strzelnicę i poćwicz celność?- zaczął śmiać się Sam.
Andy i jego ludzie w momencie uciekli ze wstydu, a ja i chłopaki zwijaliśmy się ze śmiechu.
Przyszliśmy do hotelu i od razu, gdy weszłam do pokoju, zdjęłam moje szpilki, odwiesiłam torebkę na wieszak, wzięłam swoje kigurimi i przebrałam się w nie, tak jak poprzednio, przy Nathanie. Następnie poszłam do łazienki zmyć makijaż.
-Lucy, wiesz, że mogłaś wtedy strzelić...- powiedział Nath, wychodząc z łazienki w bokserkach i wycierając włosy ręcznikiem.
-Wiem- odparłam.
-To czemu nie strzeliłaś?- ciekawił się.
-Bałam się. Z resztą ty też mogłeś strzelić- westchnęłam.
-Ale jeśli ja bym strzelił, to oni strzelili by do ciebie- powiedział, siadając na brzegu łóżka i patrząc na mnie.
Odwróciłam wzrok, bo nie mogłam na niego dłużej patrzeć. Nie dość, że miał cudowną klatę i siedział przede mną w samych bokserkach, to jeszcze patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami!
-Co się stało, że tak nagle odwróciłaś wzrok?- spytał zdziwiony.
-Bo ty, do jasnej cholery, jesteś zbyt idealny, żeby na ciebie patrzeć dłuższy czas!- powiedziałam poważnie po czym wybuchłam śmiechem.
Nathan też zaczął się śmiać a po chwili wziął mnie na ręce, położył na łóżko i zaczął łaskotać.
Od śmiechu bolał mnie brzuch i mięśnie policzkowe.
-Jesteś idiotą!- nie zdołałam nic więcej powiedzieć, bo chłopak jeszcze bardziej zaczął mnie łaskotać.
-Jak chcesz żebym przestał to znajdź na to jakiś sposób- powiedział.
Nieustannie zwijając się ze śmiechu, myślałam co zrobić żeby Nathan przestał i wpadłam na pewien pomysł.
Chwyciłam jego głowę i przyciągnęłam do mojej a następnie namiętnie go pocałowałam.
To była bardzo skuteczna metoda, ale takiego efektu końcowego nie planowałam... Ujmę to tak: zrozumiałam sens tekstu ,,zapamiętaj moje imię, bo w nocy będziesz je głośno krzyczeć". Nic więcej nie trzeba mówić.
Następnego dnia rano, gdy się obudziłam, Nath jeszcze spał. Usłyszałam, że dzwoni mu telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Kris. Odebrałam.
-No hej- przywitałam się- Co jest?
-To ja się pytam co jest- zaśmiał się- Jest 10.40 a wy śpicie. O tej godzinie to Nathan jest zawsze na nogach- tłumaczył kumpel.
-Eee...bo Nathy...był wczoraj zmęczony i dłużej sobie pośpi- plątał mi się język.
-Ciekawe czym był tak zmęczony!- usłyszałam głos Sam'a w słuchawce.
-No...eee...sprzątaniem. Bo wczoraj sprzątaliśmy pokój- starałam się wybrnąć.
-Oj Luc, Luc... pogrążasz się- zaśmiał się blondyn.
-A wy to już tam cicho bądźcie, bo mi Nathana obudzicie- zaśmiałam się i zakończyłam połączenie.
No tak, dochodziła 11 a mój chłopak jeszcze spał. Postanowiłam, że najpierw się trochę ogarnę i ubiorę a później go obudzę.
Założyłam na siebie czarne rurki z dziurami, turkusową koszulkę na ramiączkach i turkusowe Conversy.
Podeszłam do łóżka, gdzie nadal spał Nath i pocałowałam go w policzek. Chłopak delikatnie się uśmiechnął i powiedział:
-Jakie miłe przywitanie, kotku.
-Kochanie wiesz, że jest już 11?- spytałam.
-Niemożliwe. Tak późno?- chciał się upewnić.
Przytaknęłam kiwnięciem głowy.
-To muszę się szybko ubrać i gdzieś pójdziemy, bo o 12.30 przychodzą sprzątaczki- mówił, wstając z łóżka.
W mgnieniu oka stał ubrany przy drzwiach i czekał aż wyjdę wreszcie z pokoju.
Poszliśmy do parku gdzie spacerowaliśmy trzymając się za ręce. Nagle puściłam Nathana i pobiegłam w stronę blondyna w bluzie i fullcap'ie i wyskoczyłam mu na plecy.
-Luc?- zdziwił się chłopak.
-Tak- zaśmiałam się.
-Co ty robisz w Paryżu? Przecież powinnaś być na studiach- mówił, gdy zeszłam mu z pleców.
Podszedł do nas mój chłopak.
-Kochanie, to jest mój kuzyn Elyar, Elyar, to mój chłopak Nathan- przedstawiłam ich sobie.
-Ale my się dawno nie widzieliśmy! Strasznie się za tobą stęskniłam- powiedziałam, przytulając kuzyna.
-Nie wiedzieliśmy się chyba rok- przytaknął- A twój chłopak nie będzie zazdrosny, że się do mnie przytulasz?- zaśmiał się.
-Nieeee, Nathy pewnie mi wybaczy- odparłam i cmoknęłam mojego chłopaka w policzek- Idziemy do kawiarni. Idziesz z nami?- spytałam blondyna.
-Nie będę przeszkadzał?- chciał się upewnić.
-No coś ty!- zaprotestowałam- Czyli idziesz z nami.
Poszliśmy do kawiarni i zajęliśmy stolik w rogu ogródka letniego.
-Chłopcy, pójdziecie zamówić? Ja tu poczekam- powiedziałam.
-Pewnie- odparł Nathan- A co chcesz?
-Hmm...może Latté waniliową- zdecydowałam się wreszcie.
El i Nath poszli zamówić a ja siedziałam i patrzyłam w stronę parku.
Myślałam nad tym przypadkowym spotkaniem z moim kuzynem. Przecież nikt z mojej rodziny nie mieszka ani nie studiuje w Paryżu. Mam rodzinę we Włoszech, Hiszpanii, Kanadzie, ale nie we Francji... No cóż, najwyraźniej mam ogromne szczęście, że spotkałam Elyara.
------------------------
No to tak jak obiecałam, jest kolejny rozdział :)
Następny jutro ^^
Dobranoc :*
Ola
Rozdział 18
Było około godziny 22.30. Nathan właśnie wyszedł z łazienki po szybkim prysznicu. Ponownie miał na sobie same bokserki z Calvin'a Klein'a, ale tym razem szare.
,,Jasna cholera! Nathan, czy ty musisz być taki seksowny!?"- pomyślałam.
Chłopak położył się koło mnie i powiedział:
-O ile mnie pamięć nie myli, to chciałaś się do mnie poprzytulać...
-Nie myli cię- zaśmiałam się i odparłam głowę na jego ramieniu a on mnie objął.
Leżeliśmy tak chwilę i usłyszeliśmy otwierające się drzwi, po czym do pokoju weszli Sam i Kris.
-Możemy trochę poprzeszkadzać?- zażartował blondyn.
-Jasne- odpowiedział Nathan- Siadajcie- wskazał na fotele.
Podłożył poduszkę pod plecy i usiedliśmy oparci o ścianę, a ja połozyłam głowę na ramieniu mojego chłopaka.
-Wiemy gdzie jest Andy- zaczął Kris.
-Gdzie!?- ożywiłam się.
-W hotelu kilka przecznic dalej- odpowiedział.
-Wiecie coś jeszcze?- odezwał się Sykes.
-Nie, ale próbujemy ustalić ilu ludzi jest z nim- zabrał głos Sam.
-Okay. To jak ustalicie, to dajcie znać- powiedział poważnie Nath.
Chłopaki pokiwali głowami.
-A tak z innej beczki, może byśmy się wybrali na dyskotekę?- zaproponował Kris.
-Co ty na to, kochanie?- zwrócił się do mnie Nathan.
Jeszcze nie przywyklam do nazywania mnie w ten sposób, ale bardzo mi sie to podobało.
-No w sumie czemu nie?- zaśmiałam się.
-To ubieraj się i idziemy- powiedział mój chłopak i cmoknął mnie w usta.
-W takim razie my idziemy się przebrać i przyjdźcie jak będziecie gotowi- powiedział Kris, wychodząc z pokoju.
-Lucy, pamiętasz tą czarną sukienkę, którą miałaś na sobie, gdy cię porwałem?- spytał.
-No pewnie, że pamiętam- przewróciłam oczami- A co?
Spojrzałam na chłopaka, który wyjął coś z szafy.
-Ubierz ją, bo wyglądasz w niej pięknie- podał mi ową czarną sukienkę.
Wzięłam ją od niego i chciałam iść do łazienki, ale stwierdziłam, że skoro Nathan jest moim chłopakiem i czasem przebiera się przy mnie, to i ja mogę raz przebrać się przy nim.
Zdjęłam swoje kigurimi i zostałam w samej bieliźnie.
Sykes spojrzał na mnie i powiedział:
-Kotek, łazienka.
-Też cię kocham- posłałam mu buziaczka i założyłam sukienkę- Zapniesz mi zamek?- spytałam, stając tyłem do Nathana.
Poczułam na plecach jego ciepłe i delikatne dłonie, co sprawiło, że przeszły mnie ciarki.
-Ey!- krzyknęłam- Prosiłam cię o zapięcie sukienki, a nie rozpięcie stanika!
Brunet zaśmiał się łobuzersko, a ja lekko uderzyłam go w głowę.
-Przepraszam- rzekł ze skruchą- Daj, zapnę ci i stanik i sukienkę.
Jak obiecał, tak zrobił. Po tym ubrał na siebie czarne rurki, beżową koszulę w kratkę i czerwone Adidasy.
-Idziemy?- spytał.
-Czekaj. Zrobię szybki makijaż- odparłam, robiąc kreski eyelinerem.
Już po chwili szłam z Nathanem za rękę po chłopaków.
Poszliśmy do klubu LA SCALA, gdzie świetnie się bawiliśmy.
W pewnym momencie przed oczami mignął mi Andy. Tak to byl on! Jestem pewna!
-Nathan- powiedziałam mu na ucho- Andy- wskazałam palcem na stojącego do nas plecami chłopaka o czarnych włosach.
-Chłopaki, kończcie drinki i zwijamy się- zarządził Sykes.
Dopiliśmy wszystko i pospiesznie opuściliśmy klub.
Szliśmy bardzo szybko, aby jak najszybciej znaleźć się w hotelu.
Jeszcze tylko kilka przecznic.
O fuck!
Nagle przed nami, niewiadomo skąd, pojawił się Biersack.
-Czego ty, kurwa, chcesz!?- warknął Nathan.
-Ja? Ja chcę cię tylko zabić- zaśmiał się wrednie.
-Nie wiem czy zauważyłeś, ale nas jest czwórka, a ty tylko jeden- zauważył mój chłopak.
-Jesteś pewien?- spytał retorycznie a koło niego pojawiło się dwóch kolesiów.
Przyjrzałam się im. Jednego z nich rozpoznałam. Jasnobrązowe włosy, dołeczki w policzkach, delikatna opalenizna, jasne szaro- niebieskie oczy, bandama na głowie...
-Ashton!?- krzyknęłam zdziwiona.
-Luc? Ty tutaj?- spytał zaskoczony Ash.
-Znasz go!?- odezwał się Sykes.
-Tak, znam- westchnęłam.
-Skąd?- ciekawił się Nath.
-Z liceum- odpowiedziałam- Ashton jest moim...byłym chłopakiem- dokończyłam cicho.
-Nic mi nie mówiłaś- oburzył się mój ukochany.
-Nie pytałeś- odparłam.
Nathan już nic nie mówił.
-Lucy, co ty tu robisz? Skąd ich znasz?- dopytywał mój były.
-Ehh, długa historia... I nie mów tak do mnie- lekko się zdenerwowałam.
-Czemu? Lucy, bo ja chciałbym żebyś do mnie wróciła- powiedział cicho.
-Nie! Ashton! Ja mam chłopaka!- uspokoiłam go.
-C-co!? Kogo!?- zdziwił się.
Podeszłam do Nathana i pocałowałam go.
-Jego- powiedziałam dumnie.
Zapadła cisza, którą przerwał Andy, wyjmując pistolet. Jego towarzysze zrobili to samo.
Nathan, Sam i Kris wycelowali swoimi pistoletami we wroga.
-Kochanie, a ty?- uśmiechnął się Sykes.
No tak! Przecież mam w torebce prezent urodzinowy od niego. Wydobyłam go z torebki w mgnieniu oka.
-Sykes, po co te scenki? Po prostu daj się zabić i po kłopocie- rzekł Andy.
-Nie- postawił się Nathan.
Andy uniósł pistolet i strzelił.
-------------------------
No i po długiej przerwie jest następny rozdział! :D
Może dodam kolejny rozdział dziś żeby Wam to wynagrodzić? :>
Nie mam nic ciekawego do napisania, więc do next'a :)
Ola