-Lucy! Lucy!- usłyszałam głos mamy, jakby przez mgłę.
-Pogotowie za chwilę będzie- krzyknął zdenerwowany tata.
Znów urwał mi się film.
***
Otworzyłam oczy. Biały sufit, białe ściany. Wszystko białe. Czy ja, do jasnej cholery, jestem w szpitalu!?
Patrzę w prawo i widzę kroplówkę.
,,Super! Po prostu super!''- pomyślałam.
Zamknęłam oczy i chciałam się przespać jeszcze chwilę, ale do sali weszła pielęgniarka.
W momencie otworzyłam oczy i spojrzałam na nią.
Wysoka, szczupła blondynka. Może kilka lat starsza ode mnie.
-Jak się pani czuje, pani Brown?- zapytała miłym głosem.
-Dobrze, dziękuję- odparłam, trochę niezgodnie z prawdą, bo czułam się trochę słabo- Proszę mi mówić Luc- dodałam.
-Miło mi, Luc. Jestem Amanda- uśmiechnęła się- Czemu to zrobiłaś?- od razu zadała mi pytanie.
-Ale co?- odparłam.
-Czemu się pocięłaś?- wyjaśniła- Nie wiem czy wiesz, ale jesteś w ciąży! Luc, wiesz czym to mogło poskutkować?- mówiła, a ja poczułam, że do oczu napływają mi łzy.
-Wiem, że jestem w ciąży. Bardzo się z tego cieszyłam, ale mój chłopak...- zatrzymałam się.
-Nie był zadowolony?- spytała Amanda.
-Zostawił mnie. Wyszedł z domu bez słowa- przełykałam łzy.
-Ile masz lat?- zaskoczyła mnie pytaniem.
-20- odpowiedziałam.
-Wiem, co czujesz- westchnęła- Też zaszłam w ciążę z chłopakiem, jak miałam dwadzieścia lat. On zareagował podobnie do twojego. Odszedł bez słowa. Nie odzywał się przez dwa tygodnie, aż w końcu przyszedł do mnie z kwiatami i mnie przeprosił. Teraz jesteśmy małżeństwem- zakończyła z uśmiechem- Nie martw się, na pewno wróci.
-Czy twój, był wtedy na studiach?- zaciekawiłam się.
-Tak, medycznych- odparła.
-No właśnie. Mój nie studiuje, ma ciekawsze zajęcia...- westchnęłam.
-Czym się zajmuje?- zdziwiła się Amanda.
-Nieważne- ponownie przełknęłam łzy.
-No dobrze, widzę, że ci ciężko. Jak będziesz chciała, to możemy porozmawiać jeszcze kiedy indziej. Na razie idę do innych pacjentów- posłała mi ciepły uśmiech i wyszła z sali.
Od razu polubiłam Amandę. Pomimo iż była pielęgniarką, była miła, uśmiechnięta. Pewnie oprócz medycyny skończyła jeszcze psychologię.
Rozmyślania na temat dziewczyny przerwało mi pukanie do drzwi, w których pojawił się starszy lekarz z łysym środkiem głowy i siwymi włosami po bokach.
Uśmiechnął się.
-Pani Brown, ma pani gościa- oznajmił przyjaźnie i wyszedł.
Przez krótką chwilę patrzyłam w puste drzwi i w końcu zobaczyłam w nich owego gościa. Był to nie kto inny jak szanowny pan Nathan Sykes.
Wszedł niepewnie do sali, wyjmując schowany za swoimi plecami bukiet róż.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się zalotnie.
-Lucy, przepraszam- powiedział i spuścił głowę.
-Chodź tu- odparłam, uśmiechając się.
Chłopak odłożył kwiaty na mały stolik i podszedł do łóżka.
Usiadłam, opierając plecy o ścianę, chwyciłam Nathana za koszulkę i przyciągnęłam go do siebie.
-Nigdy więcej mi tego nie rób- wyszeptałam w jego usta, po czym go pocałowałam.
Jeszcze chwilę temu myślałam, że straciłam go na zawsze, że już nigdy nie poczuję jego perfum, jego delikatnych dłoni na moich biodrach, malinowych ust całujących moje usta. W jednej chwili odzyskałam to wszystko. Odzyskałam jego.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Czemu wtedy, jak ci powiedziałam, że jestem w ciąży, tak się zachowałeś? Czemu wyszedłeś?
-Nie wiedziałem, jak zareagować. Ucieszyłem się, ale wiedziałem, że będę beznadziejnym ojcem. Tego wieczora upiłem się do nieprzytomności, ale Sam i Kris doprowadzili mnie do porządku i przemówili mi do rozumu- odpowiedział.
-Każdy chciałby mieć takiego ojca, jak ty. Kochanego, troskliwego, wyrozumiałego- uśmiechnęłam się.
-Tak, każdy chce mieć ojca, który jest dealerem narkotyków i ma groźny gang na karku- odparł z sarkazmem.
-Przecież ze sprzedawaniem narkotyków już skończyłeś, a z Andy'm na pewno dasz sobie radę- mówiłam, patrząc mu w oczy.
-No dobrze, wierzę ci-zakończył.
Postawił koło łóżka krzesło, usiadł na nim i złapał mnie za rękę. Siedzieliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy. W ten sposób chcieliśmy się sobą nacieszyć.
Do pokoju ponownie weszła miła pielęgniarka.
-Jak się czujesz, Luc?- zapytała z uśmiechem.
-Dobrze- odwzajemniłam uśmiech.
-Widzę, że masz gościa- spojrzała na bruneta.
-Tak, to mój chłopak Nathan- odparłam, a Nath wstał i przywitał się z pielęgniarką uściskiem dłoni.
-To ja już nie będę wam przeszkadzać- uśmiechnęła się i wyszła.
Znów spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Kochanie, mam nadzieję, że następnym razem będziemy w szpitalu, ale tylko jak nasze maleństwo będzie przychodziło na świat- wyszeptał Nath i mnie pocałował.
W tym momencie do sali weszli Sam i Kris.
-Gratulacje Luc!- wykrzyknął rozradowany Sam- Prawda, że będę chrzestnym?- zapytał jak na przesłuchaniu.
Ja i Nathan zaśmialiśmy się.
-Jeszcze się zastanowimy- odparłam.
Od wejścia do mojej salki Kris cały czas był wpatrzony w telefon.
-Kris? Z kim tak ciągle SMS-ujesz?- zapytałam podejrzliwie, ale on nie odpowiedział- Halo, Kris! Tu Ziemia!- zwróciłam jego uwagę.
-Co jest? Co się stało?- oderwał oczy od wyświetlacza i nerwowo rozejrzał się po pokoiku.
-Zakochał się- wyjaśnił Sam.
-I nam nie powiedziałeś? No wiesz ty co!- udałam oburzoną, a Kris się zarumienił.
-To do kiedy tu jesteś?- zmienił temat Sam.
-Dziś wieczorem mogę wyjść- ucieszyłam się.
-To super!- ucieszył się mój chłopak- Ale musimy porozmawiać- przybrał pokerową twarz.
-Przepraszam was, ale muszę wyjść- powiedział Kris, wybierając w telefonie czyjś numer.
-Sam, pomożesz mi?- spojrzał na blondyna Nath.
-Pewnie- wstał z krzesła i stanął koło bruneta.
-Kochanie, musisz stąd wyjechać. Andy chce cię zabić- zaczął.
-Zabijemy go i dopiero wtedy wrócisz. Tu jest zbyt niebezpiecznie- dodał Sam.
-Mam znajomych w Stanach i zgodzili się tobą zaopiekować- oznajmił Nath- Nazywają się Sara i Max, rok temu się pobrali. Myślę, że uda ci się zakumplować z Sarą- uśmiechnął się.
-Dziękuję- odpowiedziałam.
------------------------------
Witam ponownie! :D
Jak widac rozdzial jest dosc szybko :) mam teraz chwilke czasu bo siedze w szkole i czekam na angielski :) tak, jeszcze nie skonczylam lekcji :< koncze o 18.30, od rana zjadlam tylko 2 bulki i zjem dopiero jak wroce do domu ok 19, no ale coz, kazdego szkoda ;)
Odpowiem na pytanie z poprzedniego rozdzialu: tak, dotyczy ogolnie czlonkow tw :)
Rozdzialu nie komentuje bo jest beznadziejny :( i z gory przepraszam ze notke posze bez polskich znakow, ale po prostu mam malo czasu xD
Do nastepnego, caluje moooocno wszystkich czytelnikow! ❤